X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odby­wające się tam teraz omówienie zadania uznał Witterer za słusz­ne, lecz zbyt szczegółowe.- Żwawiej! - zawołał.- Więcej życia!- Odległość trzy tysiące - powiedział spokojnie działonowy, wyciągnął zza rękawa tabelę strzelniczą i zaczął przerzucać jej kartki.- Gotowe - zameldował celowniczy.Działonowy podał celownik.Potem wraz z obsługą spojrzał na Witterera, który z głębokiego okopu śledził każdy ruch "swego" przeciwnika.Ogarnęła go gorączka myśliwego.Muskuły miał napięte, jego żołnierskie serce waliło jak młot.Uważał, że są to dowody męskości.- Prędzej! - zawołał.- Zapalnik uderzeniowy! - zakomenderował kapral i ledwie dostrzegalnie wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym z za­kłopotaniem do obsługi swego działa.Żołnierze mieli zakłopotane, bezradne oblicza, wydawało im się, że widzą przed sobą film, który ma być wesoły, z którego jednak nikt śmiać się nie może.Ładowniczy wsunął nabój do lufy i zamek zatrzasnął się.- Po jednym! - zawołał Witterer.- Ognia! - skomenderował działonowy.Gwałtowny, suchy trzask rozdarł ciszę południa.Lufa cofnęła się1 i wypluła pustą łuskę.Potem powoli wróciła z sykiem do pierwotnego położenia.Powietrze przeciął z gulgotem pocisk.Witterer, ciągle jeszcze chłodno się uśmiechając, otworzył lekko usta.Ręka trzymająca lornetkę zacisnęła się nieco.Wysunął przed siebie lewą nogę i grzebał czubkiem buta w błocie.Naprzeciw, na wzgórzu, w pobliżu niosącego strawę żołnierza, w odległości jakichś pięćdziesięciu metrów od niego, strzelił w po­wietrze niebieskoczarny obłok wybuchu.Witterer stwierdził przez swoją lornetkę, że nieprzyjacielski żołnierz odkomendero­wany do roznoszenia żarcia w pierwszej chwili znieruchomiał.Potem spojrzał dokoła błędnym; wzrokiem i zaczął uciekać jak, szalony od miejsca wybuchu.- Krótki! - zawołał Witterer.- Jeszcze po jednym.- Wydłużyć o cztery - skomenderował z rezygnacją działo­nowy.Kiedy rozległo się: "gotowe!", rzucił komendę: - Ognia!Strzał padł tym razem poza cel.Nieprzyjacielski roznosiciel strawy zmienił natychmiast kierunek; skakał teraz jak kangur.W pewnej chwili potknął się, upadł, podniósł się znowu i wraz ze swym brzemieniem przedzierał się dalej przez głęboki śnieg.- Ma pełne portki! - zawołał Witterer radośnie podnieco­ny.- Mogę się założyć!- Na pewno, panie kapitanie - powiedział stojący obok Krause.- Jazda, dalej! - zawołał znowu Witterer.- Zetrzeć go po prostu z powierzchni ziemi.Działonowy musiałby teraz skrócić celownik, aby lepiej obra­mować cel.Wówczas, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, nie mógłby chybić.Ale żal mu było biedaka, który z garem na plecach przedzierał się w dzikich podskokach przez śnieg.Cała ta sprawa była mu wstrętna, chciało się rzygać.- Podał więc komendę: - Ten sam celownik, ognia! - Nawet nie obserwował, gdzie padł pocisk, gdyż wiedział, że nie trafi do celu.A to było dla niego najważniejsze.- Pudło! - zawołał Witterer rozczarowany i tupnął nogą.- Przeklęty bałagan!- Strzelać dalej? - zapytał działonowy.- Dopóki nie zniszczycie! swego celu.Dopóki ta marionetka po tamtej stronie nie zostanie roztarta na miazgę.Zanim jednak kapral Rauch zdążył podać następną komendę, zadzwonił alarmująco telefon polowy.Rauch schylił się, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy, i podniósł słuchawkę.Za­meldował się i powiedział po chwili z chytrym uśmiechem: - To do pana, panie kapitanie.Dowódca piechoty.- Czegóż on chce? - zapytał kapitan niezadowolony.Stosownie do rozkazu Rauch zapytał dowódcę piechoty, czego chce.Usłyszawszy odpowiedź zmarszczył brwi i zacisnął wargi, żeby stłumić cisnący się na nie uśmiech.Potem powiedział głośno i wyraźnie: - Dowódca piechoty każe zapytać, co to za idiota puka tu po okolicy.Wyprasza to sobie jak najbardziej katego­rycznie.Witterer, któremu obsługa działa przypatrywała się z napię­ciem, dostał ataku furii i ryknął: - Powiedzcie temu człowie­kowi, żeby mnie pocałował w dupę!- Pan kapitan Witterer kazał powiedzieć, że może go pan po­całować w dupę - powtórzył działonowy do telefonu równie głośno i powoli jak poprzednio.Potem troskliwie, prawie czule, odłożył słuchawkę.Witterer toczył heroiczną walkę z samym sobą.Wreszcie ostro i zupełnie zbytecznie oświadczył: - Przerwać ogień.- Zdecydo­wanie, elastycznym krokiem wyskoczył śmiało z okopu i zawołał do obsługi działa: - Zbyt imponujące to nie było.Ale będziemy jeszcze ćwiczyli.Przecież coś takiego winno się zmieść z po­wierzchni ziemi jednym strzałem.Potem zwrócił się do podoficera do zleceń specjalnych Krausego i głośno, tak żeby wszyscy obecni mogli usłyszeć, powiedział: - A teraz pogadamy sobie z tym ptaszkiem z piechoty.Ale nie pojechał na stanowisko piechoty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.