[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieubłagana logika Janeczki zmuszała do wnikliwego myślenia.Jeśli wykluczało się zmowę złoczyńców z ich ojcem, sprawi rzeczywiś­cie wymagała rozważenia.- Mnie się wydaje, że on go musi widywać - powiedział z namy­słem Pawełek.- On jest tam, gdzie ojciec jeździ.- Jak się zastanowimy, gdzie ojciec jeździ, to już będziemy wie­dzieli, gdzie on jest! - powiedziała Janeczka z ożywieniem i nadzieją.- No pewnie - przyświadczył Pawełek.- Ja wiem, gdzie ojciec je­ździ.Do warsztatu, do stacji benzynowej na Wisłostradzie, do siebie do pracy, do matki biura, do ciotki Moniki.- I do PKO, i na Służewiec po te jakieś rury, i do Łomianek do warsztatu stolarskiego, i do sklepu z drewnem na Gałczyńskiego.Zamilkli obydwoje.- Trochę dużo tego - zauważył Pawełek po chwili nieco smętnie.- Mamusia mówiła, że mu podrapali na parkingu przed biurem - przypomniała Janeczka niepewnie.- To co, to ten bandyta pracuje u ojca w biurze?! - zgorszył się Pa­wełek.- No nie.Ale może tam mieszka.I przez okno widzi, jak ojciec ustawia samochód.- Coś ty, na Żeraniu by mieszkał?! Tam są same fabryki! Znaczy te.budynki produkcyjne!Obydwoje znów zamilkli, oddając się intensywnej pracy umysło­wej.Janeczka wierciła obcasem dziurę w szparze między płytami chodnika, Pawełek obgryzał paznokcie.- Mieszkać, to on tam nie mieszka - pomrukiwał.- Chyba że pra­cuje.- Może mieszkać koło stacji benzynowej - powiedziała w zadumie i Janeczka.- Albo na Służewcu.Nie, tam też są budynki produkcyjne.Albo w Łomiankach.Jakieś wspomnienie mignęło jej nagle w głowie.- Czekaj! - powiedziała pośpiesznie.- Czekaj, ten samochód.Jak Chaber go wywęszył w nocy, to on przyjechał samochodem.Pawełek zerwał się z podmurowania i wykonał kilka wspaniałych skoków.- Ha! - ryknął triumfalnie.- I ten samochód był z Łomianek! On jest z Łomianek! A ten z pazurami musiał wiedzieć, że tamten jest z Łomianek!Rozpromieniona Janeczka kiwała głową tak długo, aż zaplątała się włosami w gałęzie.Wówczas przyszła jej na myśl następna wątpli­wość.- No, tak, tylko nie wiem, skąd wiedział, że ojciec tam jeździ, do tego warsztatu stolarskiego?- Tego to ja też nie wiem - odparł Pawełek po namyśle i usiadł znów na podmurowaniu.- Ale milicja go złapie i zapyta.Janeczka dla odmiany pokręciła głową.- Ja myślę, że to było inaczej - zadecydowała.- Ten z Łomianek zobaczył w Łomiankach nasz samochód i rozpoznał, bo go tu przecież widział, wtedy kiedy łaził po dachu.Parę razy łaził i za każdym razem widział.W nocy ojciec ustawia go przed bramą, bo przecież cały wjazd do garażu jest zawalony i brama się nawet nie otwiera.No więc widział.I widział, że ten z pazurami też tu łazi.- Po dachu? - zainteresował się Pawełek.- Nie wiem, może i po dachu.Chaber na niego nie warczy, więc nie wiadomo na pewno.No i ten pierwszy wydrapał coś dla tego drugiego, bo nie mógł się na niego doczekać w tym Wilanowie.Pewnie coś małe­go.Ten z pazurami zobaczył to i prędko napisał swoje, wtedy tamten odczytał to coś i też odpisał od razu.- Jak to było coś małego, to może nie zamazał? - ożywił się Pawe­łek.- O rany, trzeba było porządniej obejrzeć ten samochód!- Nic straconego, jeszcze możemy obejrzeć.Ojciec polakierował tylko ten podrapany kawałek na drzwiczkach i nic więcej.Jeśli było coś małego gdzie indziej, to zostało.Sprawdzimy, jak wróci.- Rany, to my już wszystko wiemy.! - wykrzyknął Pawełek, zdu­miony nagle i pełen podziwu.- No pewnie - przyznała Janeczka bez przekonania.- Ja jeszcze nie wiem, co on zabrał ze strychu.I co to znaczyło, ten dwór i dym.I w ogóle nie wiem, po co oni piszą do siebie szyfry na kartkach i na sa­mochodach, zamiast zwyczajnie przyjść do siebie do domu albo zatele­fonować, albo wysłać list pocztą.- A, właśnie! - przypomniał sobie Pawełek.- Ten kapitan mi to wytłumaczył.Po pierwsze, to są przestępcy i muszą udawać, że się w ogóle nie znają, bo inaczej zostaną od razu złapani.A po drugie, to oni nie mają do siebie kompletnie żadnego zaufania i wcale nie znają swo­ich adresów ani nawet nazwisk.I jak się nagle stracą z oczu, to potem muszą robić rozmaite sztuki, żeby się poznajdywać.I dlatego ten kapi­tan tak mnie maglował, żebym wszystko powiedział, bo milicja chce ich znaleźć i połapać.Słuchaj, musimy mu o tym powiedzieć.- Jeszcze się nad tym nie zastanowiłam do końca - odparła Janecz­ka z wielką stanowczością.- Co mu już powiedziałeś?- Nic.Tylko tyle, że ta kartka z szyfrem jest przepisana, prawdziwą mamy w domu.Daliśmy mu przepisaną, żeby nie zginęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •