[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie obawiam się wprawdzie złodzieja, gdyż pieniądze mam schowane pod koszulą w specjal-nym mocno związanym woreczku.Ale wie pan dzisiejsze czasy, chuligani, ekspropriacje.Siedzę więc tak sobie sam jeden.Właściwie nie sam, bo byli jeszcze w wagonie pasaże-rowie, ale wśród nich ani jednego %7łyda.Nie ma z kim zagrać w sześćdziesiąt sześć.I gdy tak siedzę wypatrując %7łyda, otwierają się nagle drzwi wagonu a było to kilka stacjiprzed Odessą i wchodzą dwaj pasażerowie, synowie Izraela.Albowiem %7łyda poznaję odpierwszego wejrzenia, choćby był ubrany jak prawdziwy Rosjanin i mówił tylko po rosyjskulub nawet po turecku.Jeden z pasażerów był stary, drugi młody.Obydwaj mieli na sobie wytworne futra, modnekapelusze eleganci od stóp do głów.Umieścili walizy na półce, zdjęli futra i kapelusze, za-palili papierosy, mnie również poczęstowali i zaczęliśmy rozmawiać.Z początku po rosyj-sku, potem po żydowsku. Skąd pan pochodzi? Dokąd pan jedzie? Do Odessy. Do Odessy? Ja również do Odessy. A więc jedziemy razem do Odessy.Od słowa do słowa rozgadaliśmy się na dobre. Wiecie, jakie dziś mamy święto? A mianowicie? Zapomniał pan? Chanuka. Co, Chanuka? Doskonała sposobność do zagrania partyjki sześćdziesiąt sześć! Brawo! zrywa się z miejsca młody człowiek i wyciąga z kieszeni starego talię kart.Papo! Na cześć Chanuki zagramy w sześćdziesiąt sześć! Dobrze?Okazuje się więc, że to ojciec i syn.Rzecz interesująca, jak też syn gra z ojcem w sześć-dziesiąt sześć.Ale nie należy ulegać pokusie, lepiej raczej przyglądać się grającym.Odwrócili walizę do góry dnem, ustawili ją między nogami i rozkładają karty.Oczywiście,ojcu przysługuje pierwszeństwo.Zaczynają grać w sześćdziesiąt sześć.Siedzę z boku i zaglą-dam staremu do kart.Ten pyta mnie mimochodem, czy umiem grać w sześćdziesiąt sześć.Aja siedzę, przyglądam się i jestem niewzruszony jak skała.Stary niedołęga gra tak, że ażczłowieka mdli.Proszę sobie tylko wyobrazić: ma w ręku dwa atuty i dziewiątkę, dwa mocnepiki i jeden trefl.Wyjdzże, niedorajdo, z treflem, dokupisz jeszcze atut do czterdziestu i ktowie, może będziesz mógł kryć? Nie! On woli wyjść z młodszym pikiem i pozostaje jak bał-wan z gołą dyską pik! Rzecz jasna, syn zabiera lewę, wychodzi raz z asem, potem drugi raz jak Bóg przykazał zabiera mu dziewiątkę pik, kryje na dwadzieścia i bądz zdrów, holender-ski śledziu! Trzy oczka jak te byki! A to ci gra.Za drugim razem było jeszcze gorzej.Po prostu skandal! Proszę tylko posłuchać: %7łyd majuż sześć oczek, brak mu tylko jednego.A partner, czyli syn, ma dopiero dwa.Stary osiołtrzyma w ręku trzy atuty i dwadzieścia.Zrywa się, kryje, nie odwołując asa.Woli powiedzieć:dwadzieścia.Tymczasem partner, czyli syn, ściąga mu dwadzieścia atutem i jeszcze jednakartę, sam mówi: dwadzieścia i już ma za jednym zamachem trzy oczka! Aż mnie pode-rwało z miejsca! Nie mogę na to patrzeć! Proszę wybaczyć mówię do starego idioty. Z zasady nie wtrącam się, gdy inni grają.Ale chciałbym wiedzieć, z jakiej racji pan kryłeś? Czegoś się spodziewał? Jeśli pański partnerma złe karty, to nie ma obaw.A jeśli ma nawet złote karty, to co może być w najgorszymwypadku? Co pan ryzykuje? Jedno oczko mając sześć, gdy tamten ma tylko dwa.Stary nic mi nie odrzekł, natomiast synalek uśmiechnął się. Papa gra bardzo słabiutko.Papa nie umie grać w sześćdziesiąt sześć. Pański papa mówię nie powinien w ogóle grać w sześćdziesiąt sześć.Ja go zastąpię!50Aliści papa nie chce ustąpić za nic w świecie i gra dalej w taki sposób, że można dostaćapopleksji.Ledwo mi się udało uprosić starego idiotę, by mi pozwolił zagrać dwie, trzy par-tie. Z okazji święta Chanuka chciałbym i ja zadośćuczynić tradycji. O co gramy? pyta mój sąsiad. Jak pan sobie życzy.Możemy grać po rublu. Proszę bardzo. Ale zastrzegam się, że ojciec pański nie ma prawa zaglądać do kart ani udzielać porad.W wagonie powstał śmiech, a my zasiedliśmy do gry.Jedna partia, druga, trzecia idziemi, bez uroku, jak z płatka.Mój partner jął się gorączkować.Chce stawkę podwoić. Podwoić? Proszę bardzo.Chce pan może postawić czterokrotnie? Nie mam nic przeciwtemu.Znów przegrał.Wtedy ogarnęła go złość.Zaproponował mi grę w oko.Na tę propozycję zerwał się z miejsca stary cadyk ojciec: za żadne skarby nie dopuści dotakiej gry, i basta!Mój partner niewiele go słuchał.Zagraliśmy więc w oko.Przegrał.Ta przegrana wydałasię staremu podejrzana.Wstał, zaglądnął do moich kart, usiadł z powrotem, zanucił coś podnosem.A mój partner siedzi jak na rozżarzonych węglach.Im więcej przegrywa, tym bardziej palisię do gry.Im bardziej pali się, tym więcej przegrywa.Stary indor mało co ze skóry nie wy-skoczy: gniewa się, przeklina, zagląda mi do kart, chrząka i wciąż nuci jakąś melodię.A sy-nalek, goguś, pali się jak słomiany dach! Niech mnie szlag trafi woła ojciec jeśli ci pozwolę dalej grać! Pozwól, papo, ostatnia partia prosi go synalek. Niech mnie Bóg skarzę, jeśli to nieostatni raz! Ostatni raz mityguję starego. I cóż wam szkodzi?Rozdano karty mój partner wygrał.Sam nawet ucieszyłem się, że wygrał.Ale zachciałomu się jeszcze jednej puli.Ostatecznie nie można odmówić, skoro partner zgrał się do nitki.Po tej puli poszła druga, trzecia i czwarta.Proszę sobie wyobrazić: karta jakby się odwróciła. No pytam starego łotra. Dlaczego teraz nie sarka pan na syna? Nauczę go już w domu, tak że mnie popamięta!Tymi słowy odpowiedział mi stary złodziej, po czym zajrzał w moje karty, zanucił coś, za-kaszlał i pociągnął nosem.Od pierwszej chwili nie podobało mi się to zaglądanie do kart,nucenie i pociąganie nosem.Ale dopóki mi karta szła, dopóty myślałem sobie: Zaglądaj,śpiewaj, pociągaj nosem.Teraz dopiero, gdy szczęście odwróciło się ode mnie, zacząłem rozważać, czy to zagląda-nie do kart i nucenie pod nosem nie jest znakiem porozumiewawczym? Tymczasem znówrozdawano karty partia za partią.yle wciąż przegrywam! Co kilka minut odchodzę w kątwagonu, rozpinam tylną kieszeń, wyciągam setkę za setką.W kieszeni coraz luzniej, dnieje.Nagle stary bandyta ujął mnie mocno za rękę. Bodajbym tak żył, że nie pozwolę wam dalej grać! Przecież wyciągacie ostatnią setkę!Poczułem się dotknięty. Skąd wiecie, że to ostatnia?! i podchodząc do ławki, kładę setkę na karty.Dopiero wówczas gdy zgrałem się do nitki, ocknąłem się nagle i zrozumiałem, ze jestemgoły jak nowonarodzone dziecię.Nie było już co stawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Alejchem Szolem Notatki komiwojażera
- Edgar Wallace The Ringer
- Jordan Robert Spustoszone Ziemie
- Kapuscinski Ryszard Szachinszach
- Robert Graves Wyspy Szaleństwa
- Jonathan Carroll Kraina Chichów
- Nowakowski Sawomir Uroda i Zdrowie
- Brust Steven Taltos
- Potocki.Jan Rekopis.znaleziony.
- Historia Komunistycznej Partii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- diriana-nails.keep.pl