[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zwracaj na nich uwagi, lecz mów dalej, przyjacielu.Hodża Nasreddin kiwnął głową na znak zgody i podjął znowu wątek przerwanej przed chwilą opowiastki:- Po ucieczce z arabskiego więzienia Haszym Ibn Hakim wezwał prosty lud do walki o wolność, o zrzucenie arabskiego jarzma.Z począ­tku poparła go garstka rzemieślników.Potem przyłączyła się do nich miejska biedota, poza życiem niewiele mająca do stracenia.Jeszcze póź­niej u boku Hakima stanęły tysiące pasterzy i chłopów zbrojnych w ostre toporzyska i ciężkie drągi kute żelazem, gotowych do walki na śmierć i życie.Wkrótce powstańcy połowę kraju oczyścili z arabskiego robactwa.Wspominałem już, że Haszym Ibn Hakim twarz miał bardzo szpetną, brzydszą od nocy dżdżystej, plugawej.Aby nie zrażać sobie ludzi, a może również i dlatego, ażeby szpiedzy arabscy nie rozpoznawali go zbyt łatwo, zakrywał sobie oblicze kawałkiem zielonego jedwabiu.I stąd wszyscy zaczęli nazywać swego przywódcę przydomkiem Mukanna, co właśnie oznaczało: “Człowiek z zasłoniętym licem".Na dźwięk groźnego imienia namiestnicy arabscy zielenieli z przera­żenia, a nogi trzęsły się im jak po siedmiodniowym galopie bez siodła.Nieustannie też słali błagania o pomoc do samego kalifa.Aż wreszcie pomoc ta przyszła.Tysiące znakomicie uzbrojonych i wyszkolonych jeźdźców arabskich nadciągnęło z Damaszku i Bagdadu i przekroczyło nurty Wściekłej Rzeki, Amu-darii.Dwanaście długich lat zmagali się powstańcy Mukanny z krwawym najeźdźcą.Mimo zaciętych walk.Arabów ciągle przybywało.Nic za­tem dziwnego, że ludzie słabego serca coraz częściej opuszczali szeregi powstańców.Nie, nie otwarcie.Nocą, po kryjomu, nic nikomu nie mó­wiąc.Wielu z nich przeszło na stronę arabską.Ludzie w białych szatach - tak nazywano zwolenników Mukanny - najdłużej bronili się w górskiej, trudno dostępnej twierdzy Sanam, nie­daleko Szachrisjabzu.Dwa lata Arabowie szturmowali twierdzę.Wre­szcie zdobyli ją podstępem i głodem.Wszystkich obrońców wymordo­wali.Nie, nie wszystkich.Kiedy Mukanna zorientował się, że nie ma już żadnych szans, wraz ze swoim wiernym niewolnikiem, mocarzem Tadranem, wycofał się jesz­cze wyżej, do kamiennej warowni, w której schroniło się sto kobiet, żon i niewolnic powstańców.Tam rozkazał kobietom napalić w olbrzymim piecu łaziebnym.Trzy dni i trzy noce dokładano drew do ognia.Gdy kamienne ściany pieca rozżarzyły się do czerwoności, rzekł:- Wybierajcie.Pohańbienie i wieczna niewola u Arabów czy kielich wina.Zatrutego.Niewiasty wybrały truciznę.Zginęły od razu.Wtenczas Mukanna je­dnym cięciem szabli odrąbał głowę wiernemu niewolnikowi, a sam wkroczył do rozpalonego pieca.Gdy Arabowie wtargnęli do warowni, nie zastali tam żywego ducha.Po Mukannie zaś ślad wszelki zaginął.Jeszcze długo potem nasi pradziadowie święcie wierzyli, że Mukanna - który umiał czynić cuda - nie spłonął, lecz uniósł się pod obłoki i tam gdzieś, hen na gwieździstym niebie czeka cierpliwie, kiedy znów będzie mógł wezwać prosty lud do walki o wolność i sprawiedliwość człowie­czą.Hodża Nasreddin zamilkł.Sięgnął po dzbanek z naparem zielonej herbaty.W głębokiej ciszy rozbójnicy zadumali się nad tragedią sprzed wieków.- Ej, czcigodny nasz gościu z Buchary, a co z wielmożami i dostojni­kami pałacowymi, gadającymi po uzbecku oraz po tadżycku? - odezwał się nagle Mohammad Mag.- Wszakże miałeś nam opowiedzieć, skąd się tutaj wzięli?- Sądziłem, że domyśliliście się sami.Zdrajcy, ci słabego ducha, o charakterze hien pustynnych i stepowych szakali, którzy cichaczem opuścili powstańcze oddziały i przeszli do obozu wroga, otrzymali w na­grodę i ziemię, i majątki po zwolennikach Mukanny.A również tytuły i stanowiska przy dworach arabskich namiestników.Nasi rodzimi wiel­może i dostojnicy pałacowi to właśnie potomkowie tamtych zdradli­wych hien i szakali sprzed stuleci.- Mam pytanie.Jak sądzisz, gościu, czy nasz Mohammad Mag może wywodzić się z rodu szlachetnego Mukanny? - zainteresował się któryś z rozbójników.- Tamten robił cuda przed wiekami, nasz druh dzisiaj wyczarowuje sztuki, jakich oko ludzkie nie widziało.- Nie myślcie, że jedynie wasz Mohammad potrafi czynić czarodziej­skie cuda.Wyjmować złote dinary z ust albo żywe króliki z pustej torby, albo połykać ostre kindżały z dagestańskiej stali, albo urywać sobie duży palec i przylepiać go z powrotem, albo przelewać wodę z próżnego dzbana do naczynia już pełniutkiego.Albo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •