[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może jednakumknęło pana uwadze, Mr.Graham, że Amerykanki skaczą przez mur nawet tam, gdzieIrlandczycy wolą przejechać przez bramę, zaś Anglicy zbierają się do domu.Jeślipozwoli mi pan polować z Kurtkami, dam panu w łapę, albo na oczach wszystkichzjem stado kruków.bez soli.- Na Boga, szanowna pani, osóbka z pani charakterem zawsze będzie mile widziana na naszych polowaniach.Scarlettuśmiechnęła się.- Trzymam pana za słowo.Splunęła w dłoń.Graham uśmiechnął sięszeroko i też splunął w dłoń.Kiedy oboje przybili, w długiej galerii poniosłogłośnym echem.Po czym Scarlett podeszła do Charlesa Raglanda.- W mym ostatnimliście zaznaczyłam wyraznie, drogi Charles, że na to jedno przyjęcie.jednojedyne w całym kraju.nie powinien pan przychodzić.To podłość, że się panzjawił.- Nie przybyłem, by wprawiać panią w zakłopotanie, Scarlett.Jestem, byosobiście, nie na drodze listownej, powiedzieć, co mam do powiedzenia.Proszęsię nie obawiać, że będę na panią nastawał lub narzucał się z mym towarzystwem.Rozumiem, że "nie" znaczy "nie".Mój regiment przenosi się w przyszłym tygodniudo Donegal, toteż pragnąłem skorzystać z tej ostatniej okazji, by rzec do panikilka słów.oraz, przyznaję, by raz jeszcze panią ujrzeć.Obiecuję nie czyhaćna panią w ukryciu, ani rzucać sentymentalnych spojrzeń.Uśmiechnął sięmelancholijnie.- wiczyłem to przemówienie.Dobrze wypadło.- Całkiem niczego.A co pana ściąga do Donegal? - Kłopoty z bandami Białych Chłopców.Chyba wDonegal jest ich największe zatrzęsienie.- Dwaj konstable zatrzymali mnie nadrodze i chcieli przeszukać mi kabriolet.- Tak, drogi roją się od patroli.Chyba już wkrótce do właścicieli powinny wpłynąć opłaty dzierżawne.ale tosprawa wojska, nie chciałbym teraz mówić o tym.Co takiego powiedziała paniJohnowi? Już od lat nie widziałem, żeby się tak śmiał.- Zna go pan? - Bardzodobrze.To mój wuj.Scarlett parsknęła śmiechem i śmiała się, aż ją bokirozbolały.- Wy, Anglicy! - zawołała, gdy w końcu odzyskała zdolność mówienia.-Czyż nie to właśnie znaczy "nieśmiałość"? Gdyby pan miał choćby lekkieskłonności do przechwałek i opowiedział mi co nieco o swojej rodzinie,zaoszczędziłby mi pan masę kłopotów.Już od roku usiłuję wcisnąć się doGalwayskich Kurtek, ale nie znałam nikogo, kto by mnie tam wprowadził.- Zcałego towarzystwa na pewno przypadnie pani do serca moja ciotka Letycja.Takobieta potrafi na śmierć zagonić wuja i ani się nie obejrzy.Chodzmy,przedstawię panią.** ** ** Dało się słyszeć wielce obiecujące dudnieniegrzmotu, lecz nie spadła ani kropla deszczu.W południe powietrze zastygło wbezruchu i prawie nie było czym oddychać.Ernest Sutcliffe uderzył w gongobiadowy, by zwrócić uwagę towarzystwa.Głosem drżącym ze zdenerwowaniazapowiedział, że on i jego żona planują na popołudnie coś niezwykłego.- Bowszędzie nic tylko krykiet i strzelanie z łuku, hę? Albo czytanie książek i.hę, tego panie.bilard.Albo takie tam różne, panie tego.- Erneście, dorzeczy - przynaglała go żona.Kilka razy musiał zaczynać i kilka razy przerywałsobie, w końcu jednak wyłuszczył, w czym rzecz.Przygotowano więc dlawszystkkich kostiumy kąpielowe i przeciągnięto przez rzekę liny.Jeśli kto chce,może się ochłodzić w rwącej wodzie.- Rwąca to może ona nie jest - uzupełniłaNan Sutcliffe - w każdym razie płynie.Służba poda na brzegu mrożonego szampana.Scarlett jako jedna z pierwszych zgodziła się wziąć udział w zabawie.Było tojednak o wiele zabawniejsze od zimnego prysznica, mimo że woda była cieplejsza,niż się spodziewano.Scarlett, trzymając jedną ręką za linę, krok po krokuzmierzała na środek rzeki, gdzie było głębiej.Niespodziewanie znalazła się wsamym nurcie, wcale wartkim.Tu woda była chłodniejsza niż w pobliżu brzegu, aróżnica temperatur tak znaczna, że momentalnie wystąpiła gęsia skórka.Prądcisnął Scarlett o linę, potem nagle straciła grunt pod nogami.Trzymała za grubysznur, trzymała obiema dłońmi - jeśli puści, jej życie będzie wniebezpieczeństwie.Porwana w mocne objęcia prądu obracała się, zakreślającpółkola, nie mogła zapanować nad nogami i zmusić je, by dotknęły dna - wirowała całym ciałem, nie mogła odzyskać oparcia.Coś ją kusiło, by puścić linę i daćsię unosić prądowi, dokądkolwiek ją zabierze.Nie czując gruntu pod stopami,wreszcie oderwawszy się od ziemi, nie zamknięta w czterech ścianach domu, nieograniczona poboczami drogi, wolna od czegokolwiek, co by ją kontrolowało, samateż nie sprawująca kontroli, przez długie, mrożące krew w żyłach chwile oczymawyobrazni widziała siebie, jak rzeka ją niesie, a ona nic, tylko daje się nieść.Cała drżała od wysiłku utrzymania się przy linie.Powoli, w pełnym skupieniu,zdecydowana, przełożyła najpierw jedną dłoń, potem drugą i tak jeszcze paręrazy, aż - posuwając się wzdłuż przecinającej rzekę liny w stronę brzegu -wyrwała się z zimnego uścisku prądu.Odwróciła się twarzą od innych,pokrzykujących, pluskających się w wodzie i zapłakała, sama nie wiedząc,dlaczego.Opływały ją małe wiry - jakby palce silnego nurtu - opływały jącieplejsze prądy.Scarlett z wolna zorientowała się, że reszta uczestnikówzabawy nie uświadamia sobie, w jakim niebezpieczeństwie jeszcze przed chwiląbyła.Wpłynęła między gości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •