[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Większość tych terenów należała do niego, signore.Był dobry dla ludzi, którzy mieszkali w jego włościach.Rządził, ale były to rządy benevolo, rozumie pan?- Oczywiście.Chcielibyśmy, żeby zajął należne mu miejsce w historii Korsyki.Nie wiem jednak, od czego najlepiej zacząć.- Może.- Właściciel zajazdu odchylił się na krześle, popatrzył badawczo na Taleniekowa i dokończył dziwnie obojętnym tonem: - Może od ruin Villa Matarese.Jest jasna noc, signore.W blasku księżyca wyglądają bardzo pięknie.Znajdę kogoś, kto wskaże panu drogę.Chyba że jest pan zbyt zmęczony po podróży.- Nie, nie.Przyleciałem z Mediolanu.To krótki lot.Zaprowadzono go na pobliskie wzgórza, gdzie pośród resztek wspaniale niegdyś zagospodarowanej posiadłości ciągnęły się spalone ruiny ogromnego domostwa, właściwie pałacu, zajmujące obszar o powierzchni niemal pół hektara.Nieliczne ściany i poniszczone kominy wciąż stały jak dawniej.Porośnięty chaszczami obszerny kolisty podjazd otoczony murkiem, z którego pozostały tylko połamane cegły, wiódł do szerokich marmurowych schodów, ledwo widocznych spod gruzu.Od wielkiego domu odchodziły wyłożone kamiennymi płytami alejki, które - wijąc się pośród wysokich zarośli wiodły do obdrapanych altan; były to jedyne pamiątki po wspaniałych, bujnych ogrodach, jakie otaczały dom przed wieloma laty.Ruiny tkwiły na samym szczycie wzgórza; oświetlone od tyłu zimnym blaskiem księżyca, wyglądały dość niesamowicie.Wznosząc ten ogromny pałac, Guillaume de Matarese stawiał pomnik ku własnej chwale; nawet ogień, czas i przyroda, które obróciły dzieło w ruinę, nie zmniejszyły jego siły oddziaływania.Ruiny miały jakąś dziwną moc, może nawet większą niż Villa Matarese w okresie swej świetności.Wrażenie, jakie wywoływały, miało w sobie coś mistycznego i groźnego zarazem; właśnie ten nastrój chcieli najwyraźniej wykorzystać rozmówcy Taleniekowa.Wasilij usłyszał za sobą głosy; kiedy się obejrzał, młodego chłopaka, który towarzyszył mu w drodze, nigdzie nie było.Zobaczył natomiast dwóch mężczyzn: przywitali się z nim niezbyt uprzejmie i z miejsca przystąpili do przesłuchania, które trwało ponad godzinę.Taleniekow bez trudu mógł ich obezwładnić i samemu wziąć na spytki, wiedział jednak, że więcej się dowie, jeśli tego nie uczyni: kiedy przesłuchanie prowadzą niefachowcy, zwykle sami zdradzają więcej, niż potrafią wydobyć od zawodowca.Przez cały czas trzymał się swojej historii o organizzazione accademica; pod koniec rozmowy mężczyźni ostrzegli go wprost:- Niech pan wraca skąd przybył, signore.My tu nic nie wiemy; nie posiadamy żadnych informacji, które mogłyby się panu przydać.Przed laty na tych ziemiach wybuchła straszna zaraza; nie przeżył nikt, kto pamięta dawne dzieje.- Może wyżej w górach żyją jeszcze jacyś starzy ludzie.Gdybym pokręcił się trochę po okolicy, popytał.- My też jesteśmy starzy, signore, a nie umiemy panu nic powiedzieć.Niech pan wraca do domu.Jesteśmy prości ludzie, pasterze z dziada pradziada.Nie lubimy obcych, którzy wprowadzają zamęt w nasze życie.Niech pan wraca do domu.- Przemyślę waszą radę.- Nie ma co się zastanawiać, signore.Trzeba wyjeżdżać i już - powiedzieli.Nazajutrz rano Wasilij wrócił do ruin Villa Matarese, następnie obszedł całą okolicę, wstępując do krytych strzechą chat i zadając pytania.Czarne jak węgle oczy korsykańskich chłopów lśniły złowrogo, a ich właściciele zbywali go byle czym; zorientował się też, że ktoś go cały czas śledzi.Oczywiście nie uzyskał żadnych informacji, ale coraz bardziej wzrastająca wrogość chłopów, do których chat zaglądał, uświadomiła mu coś.Mianowicie, że nie tylko go śledzono, ale że ktoś szedł przed nim, uprzedzając zamieszkujących wzgórza wieśniaków, że wkrótce zastuka do nich obcy.Mają przyjmować go niechętnie, nie sadzać przed kominkiem, nie częstować herbatą i nic mu nie mówić, tylko czym prędzej się go pozbyć.Tego samego wieczoru - czyli zaledwie wczoraj pomyślał Taleniekow, obserwując światło latarki powoli przesuwające się w górę - właściciel zajazdu podszedł do jego stolika.- Przykro mi, signore, ale musi pan zwolnić pokój.Wynająłem go już komuś innemu.Wasilij podniósł wzrok i spojrzał na niego.- Szkoda.- Tym razem w jego głosie nie było żadnego wahania.- Zdrzemnę się tu na dole, na kanapie albo na fotelu.Wyjeżdżam skoro świt.Znalazłem to, po co przyjechałem.- Co takiego, signore?- Wkrótce się dowiesz, przyjacielu.Po mnie przyjadą inni, z odpowiednim sprzętem.Przeprowadzą bardzo dokładne badania.To, co się tu wydarzyło, to naprawdę fascynująca historia.Dla naukowca, oczywiście.- Oczywiście.Może pan zostać w pokoju jeszcze jedną noc.Sześć godzin później jakiś mężczyzna otworzył kopniakiem drzwi do pokoju Taleniekowa i oddał dwa strzały z potężnej dubeltówki o spiłowanych lufach zwanej luparą – “wilczycą”.Taleniekow spodzie-wał się czegoś podobnego; czekał ukryty za nie domkniętymi drzwiami szafy i widział, jak salwy śrutu rozrywają na strzępy pościel i materac, a z desek lecą drzazgi.Ogłuszający huk wstrząsnął całym niedużym zajazdem, jednakże nikt nie przybiegł sprawdzić, co się dzieje.Człowiek z luparą stał przez moment w progu, szepcząc coś po oltramontańsku takim tonem, jakby składał przysięgę; potem odwrócił się na pięcie i pobiegł w stronę schodów.Jego słowa brzmiały: Pero nostro circolo.Przetłumaczone dosłownie, nie wydawały się zbyt istotne, ale Wasilij nie wątpił, że dla mordercy z luparą mają głęboki sens.Zaklęcie wypowiedziane po dokonaniu zbrodni.Za nasze koło.Taleniekow zabrał pośpiesznie swoje rzeczy i uciekł z zajazdu.Dotarł do wiejskiej drogi prowadzącej do Porto-Vecchio i ukrył się w zaroślach.Kilkaset metrów dalej ujrzał żarzący się w mroku koniec papierosa; ktoś pilnował drogi.Taleniekow postanowił czekać.Nie miał wyboru; właśnie tą drogą musiał nadjechać Scofield.Minęły trzy doby od ich rozstania, a Amerykanin powiedział, że jeśli nic nie wskóra w Waszyngtonie, zjawi się na Korsyce za trzy lub cztery dni.O trzeciej po południu Scofielda wciąż nie było widać, o czwartej zaś Wasilij przekonał się, że dłużej nie może tu zostać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Amerzone Testament Odkrywcy Opis przejscia GRY OnLine
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu Ewangelia Łukasza
- Swiderkowna Rozmowy o Biblii, Nowy Testamen
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i testament ryc
- Grisham John Testament
- Amy Tan Corka Nastawiacza Kosci
- Adam Cyra Raport Witolda Pileckiego
- chmielewska joanna wszyscy jestesmy podejrzani
- Ludlum Robert Przesylka z salonik
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niewolnicy.xlx.pl