[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległ się szyderczy głos Inezni - Zardy:- Biedna L'onee! Jak; zwykłe nie jesteś zdobią wznieść się ponad swoje człowieczeństwo.W twoich słowach słyszę wyraźnie histerię podszytą sentymentalizmem.Wiedz, moja droga, że bogini musi być niczym wiatr, który porywa ze sobą wstrętny odór równie obojętnie jak zapach ukwieconej łąki.Zapewniam cię, że to nie jest rozmyślne okrucieństwo.Po prostu obce sobie narody nie połączą się z własnej woli, musiałam więc wydać odpowiednie zarządzenie.Stanie się tak, jak postanowiłam.- Tego właśnie Ptah się niegdyś obawiał - odparła bezbarwnym tonem L’onee.-I tego, co narastało w nim samym: zniecierpliwienia ludzką słabością, okrutnej pogardy wobec rasy, z której wszyscy troje się wywodzimy.Połączył się z tą rasą właśnie dlatego, by nie dopuścić do pojawienia się w nim owej boskiej bestii.On.Umilkła, gdy zorientowała się, że rozmówczyni nie słucha.Zarda, której ciało Ineznia przejęła, odwróciła się i popatrzyła na tłum ludzi, krążących bezwolnie po rozległym terenie za kamiennym ogrodzeniem części „szpitalnej".- A więc on tam jest, prawda? - spytała.- No cóż, nie może uciec.Nikomu się to jeszcze nie udało.Pokażę portret Ineznia wszystkim strażnikom przy zsypie, więc gdy przyjdzie jego kolej, powiadomią mnie.Chcę zobaczyć na własne oczy, jak będzie umierał.- Odwróciła się do L’onee z krzywym uśmiechem.- Ucieszysz się, gdy ci powiem, że wydałam dziś rano rozkaz ataku na Gonwonlane.Nikt nie zdoła powstrzymać ogromnych sił, jakie uruchomiłam.Nawet ja bym tego nie dokonała.- Jej uśmiech był coraz bardziej okrutny.- Teraz zobaczymy, co się stanie, gdy jeden wódz w dwóch ciałach ustala pozycje strategiczne dla obu armii.No cóż, żegnaj, kochana L’onee.Zachowam dla ciebie twoje ciało.Chcę was zniszczyć razem.Obróciła się na pięcie i weszła po podstawionych schodkach na grzbiet grimba.Po kilku minutach murarze zaczęli łatać dziurę w kamiennym ogrodzeniu.L’onee nie mogła się zdecydować, nie od razu.Stała obok jednej z bram, tłumiąc pokusę, by pobiec w stronę tego mrowia ludzkiego.Byłoby to oczywiście bezsensowne.Nawet bieżnia, pragnąca za wszelką cenę znaleźć Ptaha, popatrzyła tylko raz na zwarty tłum i uświadomiła sobie, że zlokalizowanie jednego człowieka jest tu niemożliwe.Nie wolno jej uczynić nic głupiego.Musi udać się do Nushirvanu, zrobić to, co pierwotnie planowała - i poczekać na Ptaha.Równie ważne jak wypowiedzenie wojny wydawało się co innego - by Ptah nie dowiedział się o tym przed ich umówionym spotkaniem.Nie potrafiła sobie wyobrazić, co by wtedy uczynił.Odniosła wrażenie, że atak jest ostateczny i decydujący, tak silny, że może zniszczyć samego Ptaha, nawet wspomaganego mocą modlitwy, której był przecież pozbawiony.Poczuła, że zalewają fala beznadziei.Wydarzenia zaczęły przerastać możliwości pojedynczego człowieka.Rozkaz ataku został wydany - kulminacyjna zbrodnia podstępnego planu bogini.Nim nastanie noc, wyszkolone zabójcze skriery Zardy przelecą przez wąskie Morze Teths.L’onee szybko wymazała z umysłu ten obraz.Żałowała przez chwilę Niyi, której ciało musiała pozostawić, po czym skierowała się ku Nushirvanowi.22Wewnątrz murów śmierciChoć drogę przegradzały liczne prycze, Holroyd pokonał dystans między swoim legowiskiem a najbliższą bramą w ciągu mniej więcej pięciu sekund.Gdy już tam dotarł, wepchnął się całą swoją siłą w ludzką masę, która falowała przy wyjściu.Rzucił za siebie ostatnie spojrzenie i dostrzegł, że L'onee zmaga się z człowiekiem, który próbował położyć brata na jego pryczy.Nikt inny nawet się nie poruszył.Jeśli była tam gdzieś Ineznia -może w ciele jakiejś chorej, anonimowej biedaczki - to nie zdradzała swojej obecności najmniejszym nieprzemyślanym ruchem.Naprawdę wyglądało na to, że jest bezpieczny.Wszedł głębiej w tłum, by poczuć się pewniej, i po chwili znalazł się na mniej zatłoczonej przestrzeni.Jeden człowiek miał tu dla siebie mniej więcej dwa razy tyle miejsca.Nadal jednak miał wrażenie, że brnie po ruchomych piaskach albo przez wzburzone morze; każdy wysiłek wydawał się daremny.Mimo wszystko istniała różnica; ta świadomość podtrzymywała go na duchu przez dwie następne niesamowite godziny.Uświadamiał sobie jednak z rosnącym przerażeniem, że jego plan - plan znalezienia miejsca, gdzie mógłby pozostawić bezpiecznie swoje ciało - nie ma w tym niespokojnym oceanie dryfujących ludzkich wraków żadnych szans na urzeczywistnienie.Południe przyszło i przeminęło.Godzinę później Holroyd wciąż brnął przed siebie, o rzut kamieniem od długiego muru, który stanowił dalsze skrzydło „szpitala" -przepychając się, walcząc, czasem płynąc bezradnie wraz z tłumem.Z pewnością istniały jakieś wejścia czy wyjścia z tego niewiarygodnego obozu koncentracyjnego, jakieś bramy, choćby nawet strzeżone.Podszedł w końcu do człowieka, który sprawiał wrażenie dość inteligentnego.- Jak nas stąd wyprowadzą? I dokąd?Tamten popatrzył na niego pustym wzrokiem.Inni ludzie obdarzali go po kolei takim samym, bezmyślnym spojrzeniem.Przypominało to walenie głową w ten potężny mur, który majaczył tak przerażająco po jego prawej stronie.Przestał się opierać dryfowi tłumu.Pozwolił mu się nieść, jakby był wirującym liściem w leniwym strumieniu.Starał się jedynie oceniać swoje położenie.Musiał znaleźć miejsce, które uchroni jego ciało przed stratowaniem.Był uwięziony w tej ludzkiej pułapce, przynajmniej do chwili, gdy znajdzie jakąś strzeżoną bramę prowadzącą na zewnątrz.Swoją esencję mógł przesłać, ale nie potrafił dokonać przeniesienia ciała na sposób Inezni.A teraz utkwił na dobre w tej monstrualnej masie ludzkiej.Musiało istnieć jakieś wyjście, po prostu musiało.Kiedy znów ruszył z determinacją przed siebie, usłyszał głośne wołanie.Upłynęło trochę czasu, zanim zlokalizował źródło głosu: na szczycie głównego muru, w odległości pięćdziesięciu metrów, stał mężczyzna z tubą, przez którą coś krzyczał.Szmer otaczającego go tłumu przycichł nieco i chociaż gwar prawie nie zmienił natężenia, po chwili Holroyd był w stanie zrozumieć człowieka z tubą.-.stolarze i ludzie, którzy wiedzą, jak walczyć ze skrierami, powinni udać się do komory stolarza - tam, obok zsypu.Mężczyzna wskazał przeciwległy mur, następnie powtórzył wezwanie.Jakiś człowiek obok Holroyda powiedział:- To podstęp, by ściągnąć nas bliżej zsypu.Nie mam zamiaru się stąd ruszać.Podstęp, doszedł do wniosku Holroyd, przeciskając się we wskazanym kierunku, polegał na czymś innym.Wybierano tych, którzy obmyślają najlepsze sposoby zabijania czy też obrony przed skrierami, by według ich pomysłów dowódcy wojsk Akkadistranu mogli tresować swoje wielkie ptaki w najtrudniejszych warunkach.Komora stolarza powinna być idealnym miejscem, z którego tej nocy można by wysłać esencję do Nushirvanu.Do tego czasu nie zaszkodziłoby dowiedzieć się paru rzeczy o morderczych skrierach w akcji.Dotarł do przeciwległego muru szybciej niż się spodziewał.Na ostatniej ćwierci kanba panował już mniejszy tłok.Wokół zsypu kręcił się dumek odważnych mężczyzn i kobiet, ale ich determinacja kończyła się tym, że szli na pierwszy ogień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Pierce Tamora Kršg Magii [Tamora Pierce] 03 Księga Daji
- Crowley Aleister Księga Jogi i Magii [PL]
- ksiega est pełna wersja Luke Rhinehart
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Ksiega Strachow
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Kopania
- Niziurski Edmund Ksiega urwisow.WHITE
- Niziurski Edmund Ksiega urwisow.BLACK
- Al Williams MFC. Czarna ksiega
- Harry Eric L Strzec i bronic
- Corel DRAW (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- blueday.opx.pl