[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co ty na to?- Wspaniale.Zrobię porządek i zamiotę, kiedy będziesz robiła ciasto.Mam wielką ochotę, by wypakować od razu formę do wypieku wafli.Jak wspaniale smakowałyby mi wafle dziś rano.Zwijam śpiwór Bena i upycham w nogach naszego małżeńskiego łoża.Wciągam materac po schodach i chowam w starej bawialni na stryszku.Wracam i składam łóżko Bena, stawiając je pod schodami na poddasze, na którym będą spały dziewczęta.Wiem, że powinienem zaczekać na powrót Bena.Zwykle sam składa swoje łóżko, ostrożnie, powoli.Jednak chciałbym dziś sprzątnąć izbę przed śniadaniem.Istotnie, schody na strych przypominają bardziej trap na statku, toteż trzeba uważać, by nie spaść.Przetrwały już prawie piętnaście lat.Kiedy Ben był malutki, usunąłem pierwszy stopień, by malec nie mógł wspiąć się na schody.Sposobiłem się przez siedem lat, by przybić brakujący stopień, ale nie zrobiłem tego do tej pory.Zatem trzeba unieść nogę aż dwie stopy nad podłogą, by wejść na kolejny schodek.O takich drobiazgach jak naprawa schodów zwykle zapominam lub odkładam je z dnia na dzień.Jednak w odwlekaniu tej sprawy kryje się, jak sądzę, głębszy sens.Być może zwlekam z tą błahą naprawą dlatego, że przybicie brakującego stopnia przypieczętowałoby w pewien sposób okrutną i bezwzględną prawdę, że nie będziemy już mieli dzieci -już nigdy więcej, nigdy więcej.Nic nie wskazuje również na to, że prędko będziemy cieszyć się wnukami.Zarówno Mike, jak i Nicole nie zamierzają mieć dzieci, a Maggie procesuje się z mężem o prawo do opieki nad swym jedynym, dzieckiem.Nie zamierzam czekać, aż Ben zostanie ojcem, chociaż chłopak jest już fizycznie rozwinięty.Nie okazuje jednak zbyt wielkiego zainteresowania sprawami płci.Wszystko, co robią dziewczyny, by zainteresować sobą chłopców, wydaje mu się głupie.Powiedział mi kiedyś, że chciałby poznać dziewczynę, z którą mógłby porozmawiać, ale jego szkolne koleżanki potrafią doprowadzić każdego chłopaka do szaleństwa.- One nie są nieme, tato, ale tak się zachowują, jakby nie umiały powiedzieć ani be, ani me.Może to jest zakodowane w genach.„Syn znikającego rodu” to oczywiście wymysł Nicole, jeden z wielu wymysłów mojej córki, która twierdzi, że jestem czasem niewidzialny, gdy sprawy przybierają zły obrót.Powiada, że wyłączam się i uciekam w głąb siebie.Możliwe, że ona ma rację.Nie wiem sam.Jednak przybiję ten brakujący schodek.Dziewczęta docenią to, kiedy będą spały na stryszku.Nie tak dawno próbowałem bez powodzenia zrozumieć kilka abstrakcyjnych pojęć.Ostatnio zastanawiam się często nad znaczeniem akceptacji, tolerancji, przystosowania, zgody, rezygnacji, oddania, buntu.Próbuję zastosować to wszystko w praktyce, by ocenić, na czym stoję.Nie jestem pewien, czy to dalszy ciąg tych rozważań, ale dobudowanie brakującego stopnia zgadza się doskonale z przystosowaniem, może nawet zgodą.Istotnie, muszę zrobić stopień, czyli poszukać drewna, gwoździ, młotka i piły, potem przypiłować deskę, dopasować, przybić.Przystosowanie to naprawdę bardzo ważna sprawa.Tak, musimy przystosować się do panujących tutaj warunków.Albo: „Nie, wcale nie mamy tu warunków”.Albo: „Skoro nie odpowiada ci to, możesz spać w stajni!”Biorę miotłę i wymiatam kąt z prawej strony kominka.Loretta smaży naleśniki na patelni, a ich smakowity zapach wypełnia izbę.Kuchareczka mówi do mnie przez ramię:- Kochanie, czy byłbyś łaskaw odłożyć zamiatanie na później, aż zjemy śniadanie?- Szczerze, Lor, obiecuję, że zaraz skończę.Został mi tylko tyci kącik.Nic w ogóle nie zakurzę.Przyrzekam.Poza tym Maggie jest jeszcze bardziej wyczulona na kurz niż ty.Jeśli nie zamiotę teraz, będziemy biegać z podwiniętymi do łokcia rękawami, zanim wszyscy nie wyjdą.Przypomnij sobie Peg, moja droga, wiesz, jaka ona jest.Przecież pamiętasz,jaka bywa drażliwa.Jakkolwiek nie sądzę, by została dłużej niż trzy albo cztery dni.Ona nigdy nie znosiła młyna.Lor odwraca naleśnik na patelni, stawia syrop i masło na stole.A ja zamiatam dalej, uważając, by zbytnio nie kurzyć.Zamiatam wokół kamienia młyńskiego, przed kominkiem, omiatam z kurzu drewno, zanim dorzucę do ognia.Ben schodzi z toalety, niosąc starannie złożoną piżamę, i chowa ją pod śpiworem.- Chłopcze, mama upiekła naleśniki! To właśnie najbardziej podoba mi się w naszym młynie, że zawsze znajdziemy czas na prawdziwe śniadanie.Ben przystaje, rozgląda się.- Dziękuję ci, tato, że zaścieliłeś moje łóżko, choć zrobił bym to sam.Podchodzi do kredensu, wyjmuje talerze i ustawia na stole.- Ben, mój drogi, weź ogrzane talerze z piekarnika! Uważaj, abyś się nie oparzył!Lor wstawia naleśniki do piekarnika, ażeby nie ostygły.Ben z grymasem niechęci wyjmuje talerze z naleśnikami z piekarnika, stawia na stole, tam gdzie zwykle siadamy.Ja naprzeciwko kominka, Loretta jak najbliżej kuchni, Ben plecami do ognia.Zastanawiam się, jak się usadowimy, gdy przybędzie pozostała trójka.Ja mogę usiąść gdziekolwiek, Lor wciśnie się byle gdzie, ale Ben nie ruszy się ze swego stałego miejsca.Chłopak na ogół nie lubi jadać w towarzystwie.Powiada, że trudno mu się skupić na smaku potraw, a poza tym nie lubi odgłosów mlaskania, połykania, szczęku widelców i łyżek uderzających o zęby.Zwykle w dni wolne od lekcji Ben pochłania, zalicza - jak mówi - dwie lub trzy książki dziennie.Mówi, że „zalicza”, gdyż kończy dwie lub trzy, choć czyta jednocześnie cztery do pięciu książek, podobnie jak Nero Wolfe.Ben powiedział mi kiedyś, że lubi czytać równocześnie jedną zabawną książkę jak Mad lub Mash, drugą pełną przemocy jak zeszyty z serii „Egzekutor”, czy powieści McDonalda, trzecią science fiction i jeszcze jakąś poważną książkę, na przykład techniczną o samolotach lub automobilach czy coś z dziedziny geologii lub botaniki.Zarazem czyta lub czyta ponownie któryś z pięciuset starych magazynów „National Geographic”, które zgromadziliśmy przez lata w naszym młynie i paryskim mieszkaniu.Och, zapomniałem, że Ben jest również wiernym czytelnikiem francuskich grubych komiksów - bandes dessinóes, takich jak „Tin Tin”, „Asterix i Obelisk” czy „Lucky Luck.Ben powiada, że nauczył się języka francuskiego właśnie z komiksów, a nie w szkole.Wierzę w to.Ben należy do tych dzieci, które nie muszą chodzić do szkoły.Mój najmłodszy syn jest prawdziwym samoukiem - myślicielem.Na ogół jednak Ben dostosowuje się do nas i jada posiłki wspólnie z nami.Dostosowaliśmy się i my również do jego zwyczajów i staramy się nie robić niczego, co mogłoby zakłócić mu spokój.Nauczyłem się jeść tak, by nie urazić jego wrażliwości - mało, szybko, drobnymi kęsami, delikatnie przełykając.Naprawdę posiłki smakują lepiej, gdy się je spożywa w ten sposób.Poza tym nie jem dużo.Istotnie, nigdy nie wyobrażałem sobie, ile razy widelec uderza o zęby, jeśli nie je się zbyt elegancko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)
- Moorcock Michael Kronika Czar Sagi o Elryku Tom VII (SCAN dal
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Gallet Louis Kapitan Czart
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci (4)
- Andrzej.Sapkowski. .Narrenturm.[www.osiolek.com].1
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć dzkiego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- czterowers.keep.pl