[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sprawdź dworzec kolejowy.Zatelegrafuj do stacji dyliżansów przy głównych drogach wyjazdowych.Wyślij kogoś do szpitala.Sprawdź rejestry wszystkich hoteli i pensjonatów w mieście.- Tak jest, madame - kiwał głową przy każdym poleceniu mały człowieczek, po czym bezszelestnie zniknął.Candy odwróciła się do Seana.- Mnie także możesz nalać, a potem siądź i uspokój się.Za­chowujesz się dokładnie tak, jak ona tego oczekuje.- Co masz na myśli? - zapytał Sean.- Udzieliła ci małej lekcji małżeńskiej dyscypliny, mój drogi.Z pewnością jesteś żonaty wystarczająco długo, żeby zdawać sobie z tego sprawę.Sean podał jej kieliszek, a Candy dotknęła dłonią sofy obok siebie.- Siadaj - powiedziała.- Znajdziemy ci twojego małego Kopciuszka.- Co masz na myśli mówiąc o małżeńskiej dyscyplinie? - zapytał.- Karę za złe zachowanie.Możesz jeść z otwartymi ustami, odcinać się, przykrywać się większą od niej liczbą kocy, nie powiedzieć dzień dobry odpowiednio miłym głosem albo popełnić jeden z wielu innych śmiertelnych małżeńskich grzechów, ale.- Candy wypiła łyk brandy i westchnęła lekko.- Widzę, że czas nie osłabił bynajmniej twojego zamiłowania do butelki.Kiedy zaprasza się Courteneya, trzeba przygotować galon brandy.Wracając do sprawy, nasza mała Katy przechodzi, moim zdaniem, ostry atak zazdrości.Najpraw­dopodobniej pierwszy w życiu, jeśli się uwzględni fakt, że całe wasze małżeńskie życie spędziliście w głuszy i nigdy nie miała okazji widzieć, jaki czarujący potrafi być Courteney wobec innych kobiet.- Nonsens - stwierdził Sean.- O kogo miałaby być zazdrosna?- O mnie - odparła Candy.- Po każdym jej spojrzeniu ubiegłej nocy czułam się tak, jakby ktoś rozszczepiał mi piersi siekierą.- Umiejętnie przyciągając uwagę Seana, dotknęła opuszkami palców swego wspaniałego biustu.Był głęboko rozcięty i pachniał świeżymi fiołkami.Sean poruszył się niespokojnie i odwrócił oczy.- Nonsens - powtórzył.- Jesteśmy po prostu starymi przyjació­łmi, prawie jak.- zawahał się.- Mam nadzieję, mój drogi, że nie miałeś zamiaru powiedzieć Jak brat i siostra.Nie chciałabym, by ktoś oskarżył mnie o kazirodz­two.a może już o wszystkim zapomniałeś?Sean nie zapomniał.Każdy szczegół tkwił wyraźnie w jego pamięci.Zaczerwienił się i wstał.- Lepiej już sobie pójdę - powiedział.- Będę jej dalej szukał.Dziękuję za pomoc, Candy, i za drinka.- Cała przyjemność po mojej stronie, monsieur - mruknęła, podnosząc brew, rozbawiona jego rumieńcem.- Dam ci znać, kiedy tylko się czegoś dowiem.Pewność siebie, którą natchnęła go Candy, ulatniała się w miarę, jak mijało popołudnie i nie nadchodziły żadne wiadomości o Katrinie.O zmroku Sean znowu umierał z niepokoju.Przytłumił on całkowicie jego gniew i odsunął na bok myśl o własnym zmęczeniu.Jeden po drugim zgłaszali się, rozkładając ręce, współplemieńcy Mbejane, jeden po drugim napływały negatywne raporty od ludzi, którym zleciła poszukiwania Candy.Na długo przed północą Sean pozostał jedyną osobą, która ciągle szukała Katriny.Zgarbiony w siodle przemierzał z latarnią w ręku tereny, które sprawdzono już przedtem tuzin razy, odwiedzał położone u podnóża gór obozy górników i zatrzymywał się, wypytując zapóźnionych podróżnych, spotkanych na drogach między kopalniami.Ale odpowiedź była zawsze ta sama.Niektórzy myśleli, że stroi sobie żarty, i wybuchali śmiechem.Dopiero kiedy ich wzrok padał na jego podkrążone oczy i zdesperowaną twarz, milkli i ruszali dalej swoją drogą.Inni słyszeli już o zaginionej kobiecie; zadawali Seanowi pytania, ale ten szybko domyślał się, że nie mogą mu pomóc, omijał ich i szukał dalej.O świcie wrócił do hotelu.Czekał na niego Mbejane.- Przygotowałem dla ciebie jedzenie, Nkosi.Czeka już od wieczo­ra.Zjedz coś teraz i prześpij się.Dzisiaj znowu wyślę ludzi na poszukiwania, znajdą ją.- Powiedz im, że ten, kto ją znajdzie, dostanie sto funtów.- Sean przesunął znużonym gestem ręką po twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •