[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodzimy.Trzy łóżka.Na jednym z książką w ręku i nogami opartymi o poręcz leży jakiś młody człowiek zczarnym zarostem i w studenckim mundurku; na dwu zaś innych łóżkach pościel wygląda tak, jakbyprzez ten pokój przeleciał huragan i wszystko do góry nogami przewrócił.Widzę też kufer, pustąwalizkę tudzież mnóstwo książek leżących na półkach, na kufrze i na podłodze.Jest nareszcie kilkakrzeseł giętych i zwyczajnych i niepoliturowany stół, na którym przyjrzawszy się uważniej spostrzegłemwymalowaną szachownicę i poprzewracane szachy.W tej chwili mdło mi się zrobiło; obok szachów bowiem spostrzegłem dwie trupie główki: w jednej byłtytoń, a w drugiej.cukier!.- Czego to? - zapytał młody człowiek z czarnym zarostem nie podnosząc się z łóżka.- Pan Rzecki, plenipotent gospodarza.- odezwał się rządca wskazując na mnie.Młody człowiek oparł się na łokciu i bystro patrząc na mnie rzekł:- Gospodarza?.W tej chwili ja tu jestem gospodarzem i wcale sobie nie przypominam, ażebymmianował plenipotentem tego pana.Odpowiedz była tak uderzająco prosta, że obaj z Wirskim osłupieliśmy.Młody człowiek tymczasemociężale podniósł się z łóżka i bez zbytniego pośpiechu począł zapinać spodnie i kamizelkę.Pomimocałej systematyczności, z jaką oddawał się temu zajęciu, jestem pewny, że przynajmniej połowaguzików jego garderoby pozostała nie zapiętą.- Aaa!.- ziewnął.- Niech panowie siadają - rzekł manewrując ręką w taki sposób, że nie wiedziałem, czy każe namumieścić się w walizie czy na podłodze.- Gorąco, panie Wirski - dodał - prawda?.Aaa!.- Właśnie sąsiad z przeciwka skarży się na panów dobrodziejów.- odparł z uśmiechem rządca.- O cóżto?- %7łe panowie chodzą nago po pokoju.Młody człowiek oburzył się.- Zwariował stary czy co?.On może chce, żebyśmy się ubierali w futra na taką spiekotę?.Bezczelność! słowo honoru daję.- No - mówił rządca - niech panowie raczą uwzględnić, że on ma dorosłą córkę.- A cóż mnie do tego?.Ja nie jestem jej ojcem.Stary błazen! słowo honoru, i przy tym łże, bo nagonie chodzimy.- Sam widziałem.- wtrącił rządca. - Słowo honoru, kłamstwo! - zawołał młody człowiek rumieniąc się z gniewu.- Prawda, że Maleskichodzi bez koszuli, ale w majtkach, a Patkiewicz chodzi bez majtek, lecz za to w koszuli.PannaLeokadia więc widzi cały garnitur.- Tak, i musi zasłaniać wszystkie okna - odparł rządca.- To stary zasłania, nie ona - odparł student machając ręką.-Ona wygląda przez szpary między firankąa oknem.Zresztą, proszę pana: jeżeli pannie Leokadii wolno drzeć się na całe podwórko, to znowuMaleski i Patkiewicz mają prawo chodzić po swoim pokoju, jak im się podoba.Mówiąc to młodyczłowiek spacerował wielkimi krokami.Ile razy zaś stanął do nas tyłem, rządca mrugał na mnie i robiłminy oznaczające wielką desperację.Po chwili milczenia odezwał się:- Panowie dobrodzieje winni nam są za cztery miesiące.- O, znowu swoje!.- wykrzyknął młodyczłowiek wsadzając ręce w kieszenie.- Ileż razy jeszcze będę musiał powtarzać panu, ażeby pan o tychgłupstwach nie gadał ze mną, tylko albo z Patkiewiczem, albo z Maleskim?.To przecie tak łatwopamiętać: Maleski płaci za miesiące parzyste, luty, kwiecień, czerwiec, a Patkiewicz za nieparzyste:marzec, maj, lipiec.- Ależ nikt z panów nigdy nie płaci! - zawołał zniecierpliwiony rządca.- A któż winien, że pan nie przychodzi we właściwej porze?!.wrzasnął młody człowiek wytrząsającrękoma.- Sto razy słyszałeś pan, że do Maleskiego należą miesiące parzyste, a do Patkiewiczanieparzyste.- A do pana dobrodzieja?.- A do mnie, łaskawy panie, żadne - wołał młody człowiek grożąc nam pod nosami - bo ja z zasady niepłacę za komorne.Komu mam płacić?.Za co?.Cha! cha dobrzy sobie.Począł chodzić jeszcze prędzej po pokoju śmiejąc się i gniewając.Nareszcie zaczął świstać i wyglądaćprzez okno, hardo odwróciwszy się tyłem do nas.Mnie już zabrakło cierpliwości.- Pozwoli pan zrobić uwagę - odezwałem się - że takie nieuszanowanie umowy jest dość oryginalne.Ktoś daje panu mieszkanie, a pan uważa za stosowne nie płacić mu.- Kto mi daje mieszkanie?!.- wrzasnął młody człowiek siadając na oknie i huśtając się w tył, jakbymiał zamiar rzucić się z trzeciego piętra.- Ja sam zająłem to mieszkanie i będę w nim dopóty, dopókimnie nie wyrzucą.Umowy!.paradni są z tymi umowami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •