[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeżeli Vul zdecydowali się na obserwacjeUkładu Słonecznego, będą bezpiecznie ukryci właśnie na powierzchni planet lub planetoid.Ibędą w każdej chwili gotowi do skoku zerowego, podczas gdy jego wielki statek będziemusiał czekać cztery minuty.Prawie cztery minuty, bo jak wespół z Bartem zdołali ustalić,statek Klee osiągał gotowość do hipersferowania w ciągu trzech minut i dwudziestu sekund.Nadal było jednak to zbyt wiele, jak na warunki bitwy powietrznej.Nigdy nie ma pewności,czy kadłub choćby i z tak wytrzymałego metalu odeprze salwę wystrzeloną z ciężkichkrążowników.John zatrzymał się przed kulą detektora masy przy końcu tablicy rozdzielczej.Bartstanął obok niego.- Chciałbym - mruknął półgłosem - żeby to było dokładniej wyskalowane.Kiedy się teraz wyłonimy, pokaże się mnóstwo błysków.Słońce i planety.Ale wcale niewiem, czy zobaczymy także planetoidy.A jeżeli zdarzy się, że będziemy musieli uciekać,wolałbym dobrze wiedzieć, gdzie się znajdujemy.John skinął głową.Wszystkie jasne punkty powinny leżeć w płaszczyznie o cztery czypięć cali niżej od środka kuli, który, oczywiście, odpowiadał aktualnemu położeniu statku w normalnej przestrzeni.Słońce będzie wyglądało jak nebieskozielone światełko, ale obrazreszty systemu może być nieco zamazany.Wcale niedobrze, że po tych ośmiu latach nie mógłznać dokładnego położenia planet na orbitach.Nagle coś przyszło mu do głowy.Zatrzymałsię, popatrzył na boczną tablice rozdzielczą z owym zagadkowym napisem  hipersfera".Podszedł szybko i zdecydowanie przerzucił przełącznik pod największą tarczą.Optycznezłudzenie sfery pojawiło się natychmiast, lecz tym razem pokryte było wielokolorowymi,błyszczącymi punkcikami.- Bart! Chodz tutaj! - Bart ruszył powoli, ale ostatnie kroki prawie przebiegł.Zatrzymał się, patrzył w osłupieniu.- Co jest, do licha? Przecież jesteśmy w null!John uśmiechał się na pozór spokojnie, ale cały aż drżał z emocji.- Tak.Jesteśmy.Aleto widzi w hiperprzestrzeni! Patrz! To na pewno Słońce, a tam planety.Zielone.Ciekawe, co?Zielony oznacza planety.Niebieskozielony - gwiazdy.Ale co znaczą te żółte punkty w takiejsamej odległości od tamtego zielonego światełka? Każdy ma pięć albo sześć milimetrówśrednicy.Nagle spojrzał na Barta.- Czy wiesz - zapytał - co mogą znaczyć te żółte?Lange patrzył przez chwile, potem wydał krótki okrzyk, równie krótko i mocnowciągnął powietrze.-Myślę, że wiem, John.To są statki.Statki z załogą i zapasami energii.Oddział do zadań specjalnych.Trzydzieści albo więcej statków i wszystkie na powierzchnijakiejś planety albo dużego asteroidu.Nie pytaj mnie, w jaki sposób ten czarodziejski statekmoże z takiej odległości wykryć obcą flotę, sam będąc w hiperprzestrzeni.Nawet nie będęsłuchał takiego pytania.- Nagle uśmiechnął się.- Idę o zakład, że ta nasza zabawka znajeszcze inne ciekawe sztuczki.Gdyby tak.- pochylił się do przodu, wybrał dłonią gałkę,przekręcił - trochę popróbować?Układ światełek na niematerialnej kuli zmniejszył się nie zmieniając pozycji.Gałkanie dała się dalej obrócić.- A wiec - zachichotał Bart - to było położenie w największej skali - obrócił gałkę wprzeciwnym kierunku.Zasięg wzrósł, skrajne światełka wypłynęły na powierzchnie kuli.Kiedy Bart przekręcił gałkę do drugiego oporu, cały system słoneczny znikł.Bart wskazałniewielkie białe światełko.- Jak myślisz, John, co to jest? Co najwyżej jakiś okruch skały w pobliżu.- Bartskrzywił się.- Wiesz, to wcale nie jest takie dobre.Będziemy widzieli każdy śmieć, przezktóry przelatujemy w null.- Wręcz przeciwnie.Jeżeli teraz zobaczymy, że moglibyśmy się wyłonić we wnętrzu jakiejś planety, będziemy w stanie tego uniknąć.To praktycznie eliminuje zerowanie!Bart uśmiechnął się z zakłopotaniem.- Masz racje John.O tym nie pomyślałem.Aleczemu wcześniej nie odkryliśmy tej magicznej tablicy? Przecież wchodziliśmy whiperprzestrzeń na tym statku już ze dwanaście razy.Aha! W tej sytuacji nie polecimy chybaaż tak daleko, jak zamierzaliśmy?- Nie.Zatrzymamy się poza zasięgiem detektorów masy, co będzie dość daleko, biorącpod uwagę rozmiary tego kolosa.Potem dokładnie ustalimy sobie położenie i ruch Ziemi, anastępnie zejdziemy w hiperprzestrzeni aż do atmosfery.O ile, oczywiście, nie dostrzeżemyżółtego błysku w pobliżu.- Nie było żadnego.Umiejscowili się w dalszych rejonach systemu.Oczywiście mogliprzesunąć się bliżej, ale myślę, że tego nie zrobili.- Mimo wszystko -John potrząsnął głową- prawdopodobnie przelatują wokół Ziemi cojakiś czas, choćby właśnie dla sprawdzenia, czy ktoś nie przekradł się obok nich - obrócił się iprzeszedłszy do swojego fotela włączył interkom na cały statek.- Wszyscy w pogotowiu dowynurzenia! - rzucił.- I pogotowie bojowe na Uzbrojonych Zwiadowcach! Zdaje się, że wUkładzie Słonecznym są goście.Spróbujemy ich wykiwać, ale jeżeli zauważą nas i przylecąpopatrzeć na tak ogromny statek, wypuścimy -was jak rój szerszeni.Jeśli tak się zdarzy,uderzajcie ostro aż do chwili ucieczki w null.Zaraz zaprogramuje plan ewentualnej walki ispotkania w hiperprzestrzeni.John nie musiał patrzeć, żeby wiedzieć, iż siedzący obok Bart uśmiecha się, kiwagłową i mruczy coś do siebie w osłupieniu.'Wielki statek zawisł nad tym, co kiedyś było wschodnią Sumatrą.Mężczyzni stali, wmilczeniu wpatrując się w ekrany.Nawet John, który w przeciwieństwie do reszty widziałZiemie już poZagładzie, był równie mocno wstrząśnięty jak pozostali.Podświadomie oczekiwał, żeteraz zobaczy tylko nagą planetę: skały wyprażone przez Słońce, brunatną ziemię pożłobionąprzez deszcze.Kiedy był tutaj wraz z Daalem, liście jeszcze wisiały na drzewach.Byłybrązowe i pomarszczone [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •