[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem ochłonąw-szy przynaglała Walka do pośpiechu.W domu zastała gości, przyjechali Wolińscy z Rutowskim.Bardzo się ucieszyła na razie, ale pózniej ciężyli jej nieco.Miała duszę zajętą czym innym,to  muszę się widzieć dzisiaj z panią tkwiło ustawicznie w myśli i przejmowało ją lękiem,obawą i dreszczem zdenerwowania.Słuchała, mówiła i bardzo często chwytała się na śledze-niu wszystkich, bo się jej wydawało, że wiedzą i szczególną uwagę zwracają na nią, a najbar-dziej niepokoił ją mąż, który patrzył tak dziwnie dzisiaj! Siedział chmurny, przygryzał wąsy isilił się na rozmowę, która co chwilę się rwała, nie umiał jej podtrzymać, bo dręczyło go za-pytanie: Komu wysyłała pieniądze?.a może. nie kończył nawet w myśli i zwracał się do Ru-towskiego, ciągnął oczyma za Janka i nic nie słyszał, a Rutowski, poruszony i rozpromienio-ny, nie mogąc wyciągnąć wiele z niego przesiadał się do Janki, ale ta go zbywała ogólnikamio Włoszech, bo była zajęta Wolińskimi i ich dziećmi, i tą ciekawością dręczącą coraz bar-dziej: Czego on chce! Co powie  myślała i na każdy szelest wiatru, co tłukł i wpychał prawieszyby, drgała żywo i nasłuchiwała odgłosu kroków; patrzyła nieznacznie w okno, czy pozaszybami nie zarysuje się sylwetka Witowskiego, znajdowała nawet sposobność wyjścia napodjazd i spojrzenia w czarną, pełną plusku deszczu, zimną noc.Potem zirytowana na siebie,zdenerwowana, siadała przy Helenie. Wyglądasz dziwnie imponująco, dziwnie pięknie. mówiła Helena. Krosnowa tak zmienia. Włochy, pani dobrodziejko, tego i owego, Włochy  wtrącił Rutowski  aura tam panie. Ale ty zawsze świetnie wyglądasz, przytyłaś tylko nieco. A tak!. wykrzyknął Woliński siedzący przy Andrzeju.Helena pochylała głowę. W okolicy żadnych nowin?  zaczęła Janka, aby ją wywieść z kłopotu. Są: pani Stabrowska napisała nową powieść pod tytułem  Pomyje.Drukuje ją w jakimśtygodniku, którego nikt nie czyta, więc ażeby zmusić całe sąsiedztwo do czytania utworu,kazała wszystkim sąsiadom, w promieniu trzymilowym, rozsyłać ów tygodnik. Dopłaca do rozgłosu. Ale zmusza do czytania, a przeto i do myślenia  szepnęła Janka i podniosła się nieco, bosię jej wydało, że jakiś głos znajomy rozległ się w przedpokoju. Czytałaś, czy to bardzo złarzecz?  pytała dalej.114  Czy państwo byli w Loreto?  wsadził znowu Rutowski. Nie czytałam, mąż powiedział, że to wprost niemożliwa rzecz. Tytuł w tym razie najlepiej definiuje treść. Ze mężowi się nie podobała, no to może nie w jego guście, ale ty powinnaś się byłaprzekonać.Bartek!  zawołała, podniosła się i poszła do przedpokoju, spojrzała przez szyby ipowróciła. Bo to trochę na boku od Ankony, ale ślicznie.Morze, panie tego i owego, u nóg. Gdzie?  zapytał ostro Andrzej, bo ten niepokój Janki nie uszedł jego uwagi. Pod Ankoną, państwo byli w Loreto? Jechaliśmy zwykłym szlakiem jeżdżących do Włoch. Pobożnych pielgrzymów, to jest z omijaniem pięknych miejscowości, a wstępowaniemdo cudownych!  szepnęła Janka więcej do siebie. Ależ wspaniale mieszkacie, po książęcemu. odwróciła rozmowę Helena spostrzegł-szy, że Andrzej spojrzał ostro na żonę i rzucił się na krześle. O tak!.jest to przepych wielkiego składu mebli na Pociejowie. Ale, byłabym zapomniała ci powiedzieć, Janiu! Głogowski pisał do Stabrowskich z Pa-ryża, obiecuje przyjechać do nich na wiosnę. Kto?.a Głogowski! Głogowski!.Jakże tu zimno!  wzdrygnęła się, otuliła szczelniejakimś szalem i nachylona nieco ku Helenie słuchała, ale oczyma błądziła po oknach i dusząbyła gdzieś na drodze wiodącej z Witowa do Krosnowy. Te kare bym kupił od pana,  mówił Woliński zapalając cygaro. Są do sprzedania, może pan z ojcem pomówi o tym to jego wydział. Nie jest panom ta para potrzebna?. Nie, a zresztą, my wszystko sprzedajemy, jeśli trafi kupiec. Widzę, że macie wielki młyn. Walcowy, systemu amerykańskiego.Wszystko zboże mielemy i sprzedajemy mąkę. A, teraz się nie dziwię, że macie takie wspaniałe inwentarze. Mamy zasadę nie sprzedawać nic z surowych produktów, tylko przerabiamy u nas.Na-wet od wiosny przestaniemy sprzedawać poręby, bo zakładamy tartak. Macie zbyt na rżnięte i obrobione drzewo? Prawie mamy. Przetwarzacie gospodarstwo na fabrykę. Chcę doprowadzić do tego.Chciałem nawet znacznie więcej robić, bo chciałem założyćwielką cegielnię, kolej zabudowuje się i potrzebuje kilku milionów cegieł; chciałem założyćbrowar, bo piwo ma pewny zbyt koleją, podniosłoby to uprawę jęczmienia i dało możnośćwypasania wielkiej ilości bydła, chciałem założyć gorzelnię, bo wtedy żyto da więcej niżlidotychczas przerabiane na mąkę. Ale.boi się pan tych milionowych przedsięwzięć?. Nie, tylko mi się nie chce, energię, kapitały mam, tylko po co to robić?  Opuścił się wkrześle, strząsnął popiół z papierosa i zamilkł utkwiwszy jakiś wilgotny wzrok w Jance; znie-chęcenie i ból miał w duszy i żal do niej, że mu odbiera siły.Woliński rozważał słyszaneprojekty i spoglądał na niego z jakimś szacunkiem pełnym podziwu.Cisza zalegała salon.Helena nachylona mówiła coś szeptem do Janki siedzącej pod wielką brązową lampą, któ-rej zielonawe światło, przesiane przez jedwabny abażur, powlekało jej twarz sinawym reflek-sem.Słuchała uważnie, ale oczy jej ciągle błądziły z niepokojem po salonie i twarzach sie-dzących i jakieś nieznane, denerwujące drżenie nękało ją coraz boleśniej.Rutowski przy osobnym stole siedział, zatopiony w albumach przywiezionych z Włoch, az dalszych pokojów dochodził krzykliwy głos dzieci, które wzięła stara pod swoją opiekę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •