[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapózno! Nikt nie powstrzyma Seirizzima. Powiedz w końcu, co się.Nabab tupnął kopytem, odwrócił się i chwycił Flagita za gardło.We wpatru-jących się w drżącego agenta oczach szalało tornado. Masz trzy dni na dostarczenie mi czegoś, co przesądzi o wyniku wyborów.Trzy dni, zrozumiano?Flagit przytaknął, więc Nabab puścił go z obrzydzeniem. Ale powiedz, co poszło. zaczął Flagit.Drzwi trzasnęły ponownie..zle?  zakończył.Z korytarza dobiegł go krzyk urzędniczki.Drżącym pazurem podniósł z biurka złotą siateczkę.Dygocząc na całym ciele,wpatrywał się w nią i zastanawiał, o co chodziło Nababowi.%7łe niby stracił kontakti coś było zepsute.Wstał i wymknął się z biura.Przyszedł czas na pogawędkęz Wielebnym Hipokrytem.Nabab był już w dwóch trzecich schodów na dół, wciąż przyspieszając i prze-klinając w niewybredny sposób. Co też mi się wydawało!  warknął na klatce schodowej. Wojna, tamna górze, z tymi apatycznymi śmiertelnikami? Rozpętana przez dziewięcioletniądziewczynkę? To nie miało szans powodzenia! Jak mogłem w to uwierzyć?! Powi-nienem był uzależnić zwycięstwo w wyborach od czegoś, co miało jakiekolwiekszansę na sukces.Nabab, jesteś idiotą! Trzymaj się tego, w czym jesteś dobry,korupcji, łapówkarstwa i sabotażu!Wypadł przez tylne drzwi niezauważony przez seirizzimowego szpicla, któryobstawiał front, i ruszył w stronę biura kapitana Naglfara, szefa flegetońskich61 przewozników.* * *Pokazała energicznie w przeciwnym kierunku i pociągnęła mocniej za habitPapy Jerza.Jak na postać ze snu jest dość uparty, myślała sobie Alea, wynajdująccoraz to nowe argumenty na korzyść zawrócenia, otwarcia Zbrojowni i zrobieniafajowej zadymy.Wiedziała, że jeśli szybko go nie przekona, nadejdzie ranek i jużnigdy nie będzie miała okazji nikogo zadzgać. Posłuchaj!  krzyczała. Nie możesz po prostu pójść do nich i poprosić,żeby oddali owce.Musisz mieć broń, żeby było ich czym dzgać.Mnóstwo broni!Opróżnij półki!  Jej głos przybierał na desperacji, w miarę jak Papa wlókł jąza sobą po podłodze. Uzbrój wszystkich swoich mnichów po zęby i zaatakujpogan.Daj mi miecz, to ci pokażę.Stratuj ich.Puść z dymem.Zadzgaj! Porżnijna kawałeczki! Nie masz wyboru.Honor jest cenniejszy od pokoju!Głuchy na argumenty Alei Papa Jerz pędził przed siebie krużgankami z gło-wą pełną odpowiednich na tę okazję psalmów.Szybko skręcił za róg i wpadł naodzianego w fiolety generała Synoda.Nikogo ani nic innego Papa nie zauważyłw ciągu ostatnich pięciu minut. Wspaniałe powitanie mi zgotowaliście, nie ma co  burknął generał-eg-zorcysta, doprowadzając się do porządku i przygładzając wąsy. Zupełnie jakbywszystkich uprowadzono czy coś takiego. Masz wiadomości?  zapytał Papa, chwytając generała za kołnierz i wpa-trując mu się głęboko w oczy. Złapaliście go? Hę? Kogo mieliśmy złapać? O czym ty mówisz? Melepetę? Macie go?  Papa nie mógł doczekać się wiadomości o swojejtrzódce. Dobrze się czujesz? Czy kiedy wypędzałem złe duchy z biednych, bez-bronnych dziewic w Cranachanie, tu wydarzyło się jakieś nieszczęście? To długadroga, sam wiesz, przez góry, jestem całkowicie padnięty.Będzie jakaś wyżerka?Zjadłbym owcę z kopytami.Twarz Papy Jerza przybrała dziwną barwę. To nie jest dobry moment na jagnięcinę, generale  wykrztusił.Na dzwięk słowa  generał Alea nadstawiła uszu.Aamała sobie głowę, usi-łując rozszyfrować, co ono znaczy.Wiedziała, że ma coś wspólnego z wojnami,bitwami i w ogóle.Gdyby tylko zdołała sprawić, że on namówi Papę. Co?  prychnął Synod. Przecież mamy środę.Tylko mi nie mów, żejuż wszystkie wtrząsnęliście!62 Papa Jerz pokręcił głową. Najazd D vanouinów!  zapiszczała Alea. Ukradli je!Nozdrza generała Synoda zadrżały, gdy wyczuł, że w powietrzu wisi coś wię-cej niż banalny egzorcyzm.Od czasu jego odejścia z GROM-u minęła dekada,którą spędził na wyganianiu diabłów z wszystkich bez wyjątku, nabrał więc chęt-ki na coś o bardziej militarnym charakterze.Egzorcyzmy były w porządku, ale niemiały tego typowo kontaktowego charakteru właściwego pełnoprawnym wojnom.Nie, kiedy przychodzi co do czego, nie ma to jak dobry manewr oskrzydlający.Teraz zadrżały mu wąsy. Pozwoliliście D vanouinom odejść z naszą trzodą?  wykrzyczał, zbytzdruzgotany i podniecony, by dopuścić do głosu rozsądek.Papa Jerz przytaknął.Serce Alei zabiło mocniej. W takim razie na koń! Pokażmy tym draniom, jak kończą złodziejscy po-ganie!  zakrzyknął entuzjastycznie Synod.Alea promieniała.Jerz zacisnął zęby na dzwięk słowa  poganie. Nie mogę tak uczynić  zaprotestował. To nie jest kwestia religijna. Tchórz!  odpowiedziała Alea. To nasza trzoda.Jest własnością Nawtykanu, a więc to owieczki boże! oznajmił Synod w tonie kaznodziejskim.Alea przytaknęła i ponownie szeroko się uśmiechnęła. Nie  zaoponował Papa tak spokojnie, jak tylko mógł. To sprawa świec-ka.Czarna Straż poradzi sobie z nią. Phi! Zaufasz Tojadowi w tak poważnej sprawie? Znając jego niezrównanetempo pracy?  zakpił generał.Alea burknęła coś pod nosem i  wciąż przekonana, że śni  jęła zasta-nawiać się, ile godzin zostało do rana.Stwierdziwszy, że marnują zdecydowaniezbyt wiele czasu, postanowiła zmienić taktykę.Wstała i z chichotem wskazałapalcem na lewą stopę generała. Masz dziurę w skarpecie!Synod oblał się rumieńcem i popatrzył na dziewczynkę. Tak, od jakiegoś czasu myślę, że trzeba by ją zacerować, ale. Za pózno!  Alea uśmiechnęła się z wyższością, jak gdyby znała jakąśinformację, do której on nie ma dostępu. Nie, nie.Do zimy jeszcze dwa miesiące, brat tkacz zrobi mi nową parę. Z czego?  Myśli Alei krążyły wokół mieczy i noży. Z wełny. zaczął generał Synod, po czym oskarżycielsko spojrzał naPapę Jerza.Papa wzruszył ramionami.Synod warknął.63 Alea radośnie wymachiwała piąstkami. Jak sądzę, bez stadka małych, ślicznych owieczek mogą być problemy z za-opatrzeniem w skarpety!  zagrzmiał generał.Papa Jerz przytaknął. Na koń!  zakrzyknął Synod. Nie wydaje mi się, by skarpetki były wystarczającym powodem. zdą-żył powiedzieć Papa, zanim dojrzał gasnący zapał generała.Synod warczał pod nosem.Jego chętka do bitwy rosła, ale usprawiedliwianiewojny brakami w zaopatrzeniu odzieżą stanowiłoby lekką przesadę.Zdenerwo-wany i wściekły zaczął gładzić się po brodzie.Alea, niezniechęcona tym drobnym niepowodzeniem i bardziej niż kiedykol-wiek zdeterminowana, żeby przed śniadaniem doprowadzić do zadymy, uśmiech-nęła się do Synoda. Często mam dziury w skarpetkach  powiedziała  ale nie narzekam.Poprostu wyciągam stopy przed ogniem i patrzę na przygotowania do kolacji.Naprzykład wesoło skwierczącego pieczonego barana.Papa i generał popatrzyli po sobie.W ich głowach pojawiły się identycznewizje.Alea tymczasem ciągnęła niewzruszenie: Posypanego szczyptą świeżego rozmarynu, z chrupiącą brązową skórkąnatartą miodem i imbirem.ach, ten kuszący zapach.Papa jęknął i potarł się po brzuchu. Złotawe ziemniaczki piekące się w spływającym z barana tłuszczyku.Nóżprzecinający soczysty udziec.W brzuchu generała burczało, jakby maszerowała tam cała armia. Delektujcie się tym zapachem, rozkoszujcie się niebiańskim aromatem,pławcie się w myślach o tym, jak rozpuszcza się wam w ustach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •