[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Goni w polu Turki i Tatary,Oko w oko z poganem się zmierza A że człek był staroświeckiej wiary,Nigdy w bitwę nie szedł bez kaplerza.Na kaplerzu, co lśnił z napierśnika,Swe Dzieciątko tuli Boża Macierz,Gdy w namiocie wojak się zamyka,Przed kaplerzem odmawia swój pacierz.Wzlata w niebo duszą chrześcijańską,Za nim jutro skoczy w boje krwawe,I wspomina Farę Zwiętojańską,Stare Miasto i starą Warszawę.IITam, gdzie domy stoją jak w ordynku,A każdemu jakiś znak dał snycerz,W kamienicy  Pod niedzwiedziem w RynkuOwy dzielny przemieszkiwał rycerz.Widać szarą wstęgę naszej WisłyZ okien jego izdebki podniebnej,To słoneczne blaski na niej błysły,To ją księżyc opromienia srebrny.Aż tu kiedyś, w wiosenne świtanie,W pełnym kwiatów i piosenek maju,W okna  trąbek uderzyło granieI krzyk ludu:  Wojna! Turczyn w kraju!Co tu myśleć, mości panie, długo!Dzwięczą szable, rżą bojowe konie;Wojak wiernym był ojczyzny sługą,Więc, jak inni, walczy w jej obronie.22 IIIDni żołnierskich zmienne są koleje:Sława błyśnie, kulka żebra zmaca,To się dobrze rycerzowi dzieje,To się szczęście od niego odwraca.Pod srebrzystym chorągwianym ptakiemW mnogich walkach mężnie się potyka,Aż raz runął z rozciętym szyszakiemI w tureckie poszedł, biedak, łyka!Jakże ciężko w pogańskiej niewoliSwobodnemu cierpieć Polakowi;Jak to serce od pęt wrażych boli Tego żadnym słowem nie wypowie!Niechby raczej zabiły go kule,Niż ma szarpać poniewierka taka;Nad Bosforem, w dalekim Stambule,W utrapieniu płyną dni wojaka.IV%7łe Polacy do koni zwyczajni Naród ziemian i naród wojaków Służy Mazur przy sułtańskiej stajniI arabskich pilnuje rumaków.Konie śmigłe, jak wiatr, a rozumne,A tak zwinne, jak panienka z tańca O, mój Boże! daj nim pójdę w trumnę,Takim koniem zdeptać łeb pohańca!Od świtania już na służbie swojej,Co wojenkę na pamięć przywodzi,Rycerz karmi, czyści je i poi,Po podwórzu pałacowym wodzi.A był jeden siwek między niemi,Co jak pies się przypodobać umie,Na grzbiet skoczysz  ledwo tyka ziemiI jak człowiek głos ludzki rozumie.23 VPędzą konie, co rano, aż dudni,I co wieczór, gdzie je wojak poi,A na placu przy stajennej studni,Boże! Cóż to za figura stoi?Aż się język w ustach onieśmiela!Aż jak lodem krew się w żyłach ścina!To Pan Jezus! To krzyż Zbawiciela!Splugawiony ręką poganina!Na znak wzgardy złe niewiernych dłonie,Bijąc posąg ze złością przeklętą,Do nóg Zbawcy przywiązują konieI śmigają biczem przez twarz świętą.Tak codziennie o świcie i zmrokuCzerń nad krzyżem znęca się szalenie,Aż łzy, zda się, błyszczą w Bożym oku,Aż pierś z drewna podnosi westchnienie.VIJakże płacze Mazur prawowity,Pełny wiary rycerz chrześcijański,Nad bluznierstwem, co bluzga w błękity,Nad Postaci pohańbieniem Pańskiej!Nizli patrzeć na te krzywdy Boże,%7ływym ogniem wolałby się spalić,Aż już dłużej znieść męki nie może I krzyż musi od wzgardy ocalić!Więc, odziany łachmany nędznemi,W noc, co blaskiem gwiazd złotych nie płonie,Pod krzyż biegnie  wydziera go z ziemi I w głąb studni krzyż ciska: niech tonie!Niech on raczej zginie w czystej wodzie,Niżby miał się wzdrygać od krzywd wielu O, Jezusie! Jużeś na swobodzie,Jużeś teraz wolny, Zbawicielu!24 VIICicho, cicho niewolnik szczęśliwyNa sen wraca  już nic go nie boli,A wtem zarży arabski koń siwy,Jego wierny przyjaciel w niewoli.I natchnienie w myśl więznia uderzy,Do powrotu mu drogę wskazuje,I arabczyk już bieży, już bieży,Rozdął chrapy ogniste: step czuje!Dzień po dzionku przez kraje, przez obce,Dzielny rumak jak burza przelata;Aż graniczne widnieją już kopceI znajomy, rodzinny kąt świata.Twarz tu słońca, jak nigdzie, świetlana,Kwiaty pachną, że tylko je zbierać!To ojczyzna! To Polska kochana!Gdzie żyć miło i miło umierać!VIIISiedzi wojak w starym domu w Rynku,Z okna izby na Wisłę pogląda,O swym zbożnym wspomina uczynku.I krzyż tamten widzieć mu się żąda.Noc mu owa przed oczyma stawaI ucieczka z kraju tureckiego Aż tu krzykiem zahuczy WarszawaI ku Wiśle tłumy ludu biegą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •