[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On jest dziesięć razy bardziej mę\czyzną ni\ ty.Pod tym szytym namiarę garniturem ciągle jesteś niczym innym, jak tylko brudnym hutnikiem z brudnejmieściny, z brudnym ojcem pijakiem.Próbował wymazać z myśli te zdania, ale one ciąglebrzmiały, wyszydzały jego własną głupotę, przypominały mu z wielką mocą, jakim byłgłupcem, jeśli o nią chodziło.Przez całe lata po tym, kiedy jak sądził, byli rozwiedzeni, niebył w stanie kompletnie wymazać jej z serca.Zapracował się niemal na śmierć, \eby stworzyćimperium, gnany jakimś niemądrym, na poły sformułowanym planem, \eby wrócić kiedyś izrobić na niej wra\enie tym, co osiągnął i kim się stał.Skrzywił usta z gorzką ironią.Dzisiaj miał taką szansę.Osiągnął sukces finansowy;jego garnitur kosztował więcej ni\ cię\arówka, którą miał, kiedy się poznali.Zabrał jąlimuzyną prowadzoną przez szofera do pięknej, drogiej restauracji.I po tym wszystkim byłdla niej w dalszym ciągu niczym innym, jak tylko brudnym hutnikiem.Zwykle był dumnyze swojego pochodzenia, ale słowa Meredith sprawiły, \e poczuł się jak jakiś oślizgły potwórwyciągnięty z dna zastygłego bagna, który zmienił swoje łuski na skórę.Matt opuścił budynek dopiero po siódmej wieczorem.Joe otworzył drzwiczkisamochodu i Matt wsiadł do środka.Czuł nietypowe dla siebie zmęczenie.Oparł bolący karko oparcie siedzenia.Próbował zignorować unoszący się w samochodzie delikatny zapachperfum Meredith.Pomyślał o ich lunchu i przypomniał sobie sposób, w jaki śmiały się doniego jej oczy, kiedy opowiadała mu o sklepie.Z typową dla Bancroftów arogancjąuśmiechała się do niego i prosiła o przysługę: cichy, przyjacielski rozwód.Robiąc to,jednocześnie upokarzała go publicznie i kolaborowała ze swoim ojcem, \eby go zrujnować.Był absolutnie skłonny dać jej ten rozwód, ale niezupełnie od razu.Nagle samochód zakołysał się, a klaksony aut jadących obok i z tyłu roztrąbiły się.Matt gwałtownie otworzył oczy i spostrzegł, \e Joe obserwuje go we wstecznym lusterku.- Czy kiedykolwiek przyszło ci na myśl, \eby spojrzeć od czasu do czasu na drogę?Dzięki temu moglibyśmy jechać z mniejszą ilością przygód, ale du\o spokojniej.- Niee.Kiedy zbyt często patrzę na drogę, dostaję hipnozy ulicznej.A więc -powiedział, zmierzając do tematu, który najwyrazniej zaprzątał jego myśli po kłótni międzyMattem a Meredith, której był świadkiem - to była twoja \ona, ta dzisiaj, co, Matt? - Joezerknął na drogę, a potem znowu skoncentrował się na lusterku wstecznym.- To znaczy,spieraliście się na temat rozwodu, więc zorientowałem się, \e ona musi być twoją \oną, racja?- Racja - warknął Matt.- To pewne, \e jest wystrzałowa - zachichotał Joe, ignorując zmarszczone brwi Matta.- Ona cię za bardzo nie lubi, prawda?- Tak.- Co ma przeciwko hutnikom?Jej słowa, rzucone na odchodnym, rozbrzmiały w głowie Matta: Jesteś niczyminnym, jak tylko brudnym hutnikiem.- Brud - powiedział, nic nie wyjaśniając.- Ona nie lubi brudu.Joe, niechętnie zmienił temat, kiedy stało się jasne, \e jego pracodawca nie zaoferuje\adnych dalszych informacji.- Będziesz mnie potrzebował w przyszłym tygodniu w Indianie? Jeśli nie, topomyśleliśmy, twój ojciec i ja, \e urządzimy sobie dwudniową warcabową orgię.- Nie będziesz mi potrzebny, zostań z nim.- Jego ojciec nie pił ju\ od dziesięciu lat, ado sprzeda\y farmy podchodził bardzo emocjonalnie, chocia\ była to całkowicie jegodecyzja.Z tego to powodu Matt czuł się trochę niepewnie, wiedząc, \e jadąc tam, \ebyspakować ich osobiste rzeczy, zostawia go zupełnie samego.- A co z dzisiejszym wieczorem? Wychodzisz gdzieś? Matt był umówiony z Alicją.- Pojadę rollsem - powiedział.- Masz wolny wieczór.- Jeśli mnie potrzebujesz.- Do diabła, powiedziałem ju\, \e pojadę rollsem.- Matt?- Słucham.- Twoja \ona jest szałowa - powiedział Joe z kolejnym uśmieszkiem.- Niedobrzetylko, \e z jej powodu stajesz się takim zrzędą.Matt wyciągnął rękę i niegrzecznie zasunął szybę oddzielającą go od kierowcy.Parker obejmował Meredith, pocieszając ją bez słów.Patrzyła w ogień płonący nakominku i powracała myślami do fatalnego spotkania z Mattem.Czuła bezsilną złość.Byłtaki miły na początku.Droczył się z nią, kiedy nie mógł się zdecydować, co będzie pić.słuchał jej opowieści o pracy.Telefon z informacją o decyzji komisji ziemskiej w Southville zmienił wszystko.Teraz, kiedy miała czas, \eby zastanowić się nad tym, uzmysłowiła to sobie.Było jednakkilka spraw, których nie rozumiała.Spraw, które powodowały, \e czuła się nieswojo.One niemiały sensu.Nawet jeszcze przed rozmową telefoniczną Matta wyczuwała, jakby przez całyczas towarzyszył jego myślom jakiś podtekst, rodzaj złości, a właściwie pogardy dla niej.Ipomimo tego, co zrobił przed jedenastu laty, on nie był tu ani przez chwilę stroną broniącąsię.Był daleki od tego.Zachowywał się natomiast lak, jakby sądził, \e to ona powinna byłasię bronić.On chciał rozwodu, ona była stroną poszkodowaną, a mimo to nazwał ją dzisiajpozbawioną zasad moralnych, zadufaną w sobie suką.Poirytowana, odsunęła od siebie te nie wnoszące niczego nowego myśli.Zniesmakiem uświadomiła sobie, \e szuka powodów, które usprawiedliwiałyby jegozachowanie.Ju\ od samego początku, od wieczora, kiedy go poznała, była tak oczarowanabijącą od niego siłą i szorstkością jego urody, \e uparła się, \eby wykreować go na rycerza wsrebrnej zbroi.W mniejszym stopniu, ale jednak robiła to i teraz, a wszystko dlatego, \edzisiaj działał on na jej zmysły niemal w taki sam hipnotyzujący sposób jak przed laty.Roz\arzone polano spadło z rusztu, sypiąc pomarańczowymi iskrami.Parker spojrzałna zegarek.- Jest siódma - powiedział.- Chyba powinienem ju\ pójść.Meredith wstała zwestchnieniem i odprowadziła go do drzwi, wdzięczna, \e pomyślał o tym, \eby wyjść.Ojciec był przez całe popołudnie na badaniach w szpitalu i nalegał, \e wstąpi do niejwieczorem, \eby usłyszeć pełną relację z jej upoi kania z Mattem.Na pewno rozzłości go to,co miała mu do powiedzenia, i chocia\ sama była przyzwyczajona do objawów jegoniezadowolenia, to eksponowanie tego przed Parkeremi \enowało ją.- Muszę w jakiś sposób zmusić go, \eby zmienił swoje stanowisko wobec komisjiziemskiej.Dopóki tego nie zrobi, nie mam co marzyć o tym, \e Matt zgodzi się na cichyrozwód.- Uda ci się - zapewnił Parker, obejmując ją.Przyciągnął ją do siebie, dodając jejotuchy pocałunkiem.- Nie da się ukryć, \e twój ojciec nie ma raczej wyboru.Zda sobie z tego sprawę.Zamykała ju\ drzwi, kiedy usłyszała, \e Parker wita się z jej ojcem w korytarzu.Zrobiła głęboki wdech i przygotowała się do czekającej ją konfrontacji.- No i co? - zapytał Philip zaraz po wejściu do jej mieszkania.- Co z Farrellem?Meredith z początku zignorowała to pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- IGRZYSKA MIERCI 01 Igrzyska mierci
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 01 Igrzyska mierci
- Stuart Anne Czarny lod 01 Czarny lod
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Romanitas 01 Romanitas McDougall Sophia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Feist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka Imperium
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (2)
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Science Fiction (20) listopad 2002
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- katkaras.opx.pl