[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli zaś chodzi o zimno, to byłem tak spięty wrozmównicy, Ŝe nic dziwnego, iŜ nie zdołałem się rozgrzać.Pokiwałem głową: w tej pełnej piasku celi nie było nikogo innego.KsiąŜę Ciemności nie wprosił się na to przesłuchanie.Miałem jedynegowroga, ciągle tego samego — zabobon.Trzeba przeciwstawiać się takimdawno pogrzebanym wierzeniom, które wbrew mojej woli wychodzą napowierzchnię.Szatan nie mieścił się w dogmatach i nie wierzyłem wniego.Koniec! Kropka!Popatrzyłem przez okienko na chmury.W głowie brzęczało mi jednozdanie: LEX EST QUOD FACIMUS.Prawem jest to, co robimy.CoAgostina miała na myśli? Kim są ci „my"? Legion opętanych przezdiabła? I co to za prawo? MoŜe to być odwołanie do reguł diabła, któryrzeczywiście propaguje całkowitą wolność.PRAWEM JEST TO, COROBP IoMw Yta.r zając sobie to zdanie w kółko niczym sury, Ŝeby odkryć kryjącąsię w nim tajemnicę, zasnąłem i nie słyszałem nawet, jak samolot wciągałpodwozie.64Rzym.Nareszcie znajomy teren.Godzina dwudziesta.Podałem kierowcy taksówki adres hotelu ipowiedziałem, jak ma tam dotrzeć.Chciałem, Ŝeby przejechał obokKoloseum, potem via dei Fori Imperiali aŜ do piazza Venezia.312Następnie jechaliśmy labiryntem małych uliczek z kościołami aŜ doPanteonu, gdzie znajdował się mój hotel, niedaleko od francuskiegoseminarium.Obmyśliłem tę trasę nie po to, Ŝeby zaoszczędzić czas, aledlatego, Ŝe chciałem odnaleźć moje ślady.Rzym — najlepsze dni mego Ŝycia.Jedyne, które upłynęły pod znakiem względnego spokoju.Rzym był moim miastem — chyba bardziej jeszcze niŜ ParyŜ.Miastem, gdzie przestrzeń i czas zderzały się ze sobą do tego stopnia, Ŝeprzy kaŜdej zmianie ulicy zmieniało się stulecie.StaroŜytne ruiny,renesansowe rzeźby, barokowe freski, monumentalne budowle z czasówMussoliniego.Wysiadłem z taksówki zaskoczony, Ŝe moich kroków nie krępujesutanna.Sukienka, którą nosiłem zaledwie kilka miesięcy.Teraz byłemekspertem od ludzkich grzechów i trafiałem do celu ze stu metrów.Mój hotel był skromnym pensjonatem.Zatrzymywałem się w nimwiele razy podczas pierwszych poszukiwań w Bibliotece Watykańskiej,jeszcze przed pobytem w seminarium.Wybrałem to miejsce, Ŝeby trudniejbyło mnie odnaleźć.Moi zabójcy nie ścigali mnie do Katanii, oni dotarlitam przede mną.Nie wiem, jakim sposobem znali trasę mojej podróŜy.Niewykluczone, Ŝe byli juŜ w Rzymie.Kontuar z politurowanego drzewa, lakierowany stojak na parasole,anemiczne oświetlenie — wygląd westybulu zapowiadał resztę.Językuniwersalny mieszczańskiego komfortu i przyjazna gościom prostota.Poszedłem na górę do swego pokoju.W Kurii Rzymskiej miałem wielu znajomych.Jednym z nich był mójprzyjaciel z seminarium.Utrzymywaliśmy kontakt za pośrednictwem e-maili i SMS-ów, w których stale sobie docinaliśmy.Gian-Maria Sandrini,geniusz, który ukończył Akademię Pontyfikalną jako prymus.Piastowałobecnie powaŜne stanowisko w Sekretariacie Stanu, w DepartamencieSpraw Ogólnych.Wykręciłem numer jego telefonu.— Mówi Mathieu — zacząłem po francusku.— Mathieu Durey.Odpowiedział mi w tym samym języku:— Mathieu? Zapragnąłeś usłyszeć mój głos?— Jestem w Rzymie z powodu dochodzenia.Muszę spotkać się zjednym z kardynałów.— Z którym?— Casimirem van Dieterlingiem.313Cisza.Jak widać, nie był to pierwszy lepszy kardynał.— Czego dotyczy to śledztwo?— Zbyt długo byłoby wyjaśniać.Czy moŜesz mi pomóc?— To gruba ryba.Nie wiem, czy znajdzie czas.— Wierz mi, Ŝe przyjmie mnie, kiedy pozna przedmiot mojegodochodzenia.Czy moŜesz dostarczyć mu list?— Oczywiście.— Jeszcze dziś wieczorem?Znowu cisza.Grałem do końca rolę zwiastuna złej nowiny.— Dzwonię do ciebie, bo zaleŜy mi na pośpiechu.Sprawa jestniezwykle powaŜna.— Nadal jesteś w brygadzie kryminalnej?— Tak.— Nie widzę, w czym moŜe pomóc ci Kuria.— Van Dieterling będzie wiedział.— Przyślę do ciebie diakona.Chętnie wpadłbym sam, ale mamy waŜnezebranie dziś wieczorem.— Daj spokój.Zobaczymy się w bardziej sprzyjających okolicz-nościach.Podałem mu adres hotelu i zabrałem się do dzieła, zaopatrzywszy sięwcześniej w recepcji w papier listowy i kopertę.Napisałem list po włosku.Najpierw opisałem szczegółowo sprawę Agostiny, potem Sylvie Simonis,uwypuklając punkty wspólne między obu morderstwami.Podałem się zapolicjanta o statusie międzynarodowym, wysłanym przez Interpol zzadaniem wyjaśnienia związku między tymi dwoma specyficznymizdarzeniami.Na zakończenie podziękowałem z góry za pomoc i podałem mój adresemailowy oraz adres hotelu.Przeczytałem cały tekst, mając w duchunadzieję, Ŝe wystarczająco uzasadniłem nagłość mojej prośby.Próbowałem odpręŜyć się pod prysznicem w plastikowej kabinieprzypominającej komorą dezynfekcyjną.Suszarką do włosów usunąłem zubrania popiół.Kiedy skończyłem te czynności, zadzwonił telefon.Nadole ktoś na mnie czekał.W westybulu stał diakon w sutannie, która doskonale pasowała dowytartego dywanu i mosięŜnego wieszaka na klucze w recepcji.Taka scenamogłaby mieć miejsce w dziewiętnastym albo nawet w osiemnastym wieku.Diakon schował list pod sutannę i szybko wyszedł.Choć była juŜ dziewiąta wieczór, wcale nie czułem głodu.Zmęczeniespowodowało coś w rodzaju kaca, który niwelował314wszystkie inne uczucia.Idąc z powrotem na górę do pokoju, sprawdziłemkomórkę.Był SMS podpisany przez Foucaulta.„Zadzwoń do mnienatychmiast".Miałam jego numer w pamięci komórki.Mój zastępca, nieczekając, aŜ coś powiem, oznajmił:— Mam jeszcze jedno.— Co takiego?— Morderstwo z uŜyciem kwasów, ukąszeń owadów i z całym tymgównem.Opadłem na łóŜko.— Gdzie?— W Tallinie, w Estonii.W dziewięćdziesiątym dziewiątym roku.— Jesteś pewien tych wspólnych elementów?— Całkowicie.— Jak na to trafiłeś?— To zasługa Svendsena.Dzwonił do wszystkich lekarzy sądowych,jakich znał w Europie.Jeden z nich, w Tallinie, przypomniał sobie opodobnej historii.Od razu to sprawdziłem.SłuŜby policyjne w ramachwspółpracy europejskiej dostarczają jeszcze gorące akta do Brukseli, Ŝebystworzyć SALVAC.Bez wątpienia w Estonii miało miejsce morderstwoprzypominające to z Jury.Prawdę mówiąc, jest identyczne.— Podaj szczegóły.Fakty.Kontekst.— Winny został zidentyfikowany.To facet o nazwisku RaimoRihiimaki.Muzyk, dwadzieścia trzy lata.Zamordowanym jest jego ojciec.Stało się to w maju dziewięćdziesiątego dziewiątego roku.Śledztwo niepozostawiało Ŝadnych wątpliwości.Odciski palców Raimo znajdowały sięna ciele starego i w chatce rybackiej, gdzie był torturowany.— Raimo przyznał się?— Nie zdąŜył.Po zabiciu ojca zaczął jeździć po kraju.Policjancizatrzymali go w listopadzie.Był uzbrojony.Zginął podczas obławypolicT yr jz ny ejp.odobne morderstwa w róŜnych miejscach Europy.1999 rok —Estonia.2000 rok — Włochy.2002 rok — Francja.A przeczuwałem, Ŝebył to dopiero początek.— Rozmawiałeś z estońskimi policjantami?— Tak, ale.— Co takiego?— Rozmowa odbywała się po angielsku.A mój angielski.315— Przesłali ci akta sprawy?— Czekam na to.Mają wersję w języku angielskim.Wiedziony intuicją zapytałem:— Czy twój Estończyk przed morderstwem miał jakiś wypadek albopowaŜnie chorował?— Skąd wiesz?— Gadaj.— Dwa lata wcześniej Raimo pobił się ze swoim ojcem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •