[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopłynął do miejsca, w którym koryta się rozdzielały, i popłynął drugim.Ono także zakręcało niemal dokoła i wpadało w kolejny kanał.Poczuł silny prąd, który go porwał, ale przed sobą zobaczył Aylę, płynącą z wysiłkiem pod prąd.Nie przestała płynąć, nawet kiedy się z nią zrównał, z obawy, że prąd znowu zniesie ją w złe koryto.Zawrócił razem z nią.Kiedy dotarli do rozwidlenia, zatrzymali się, żeby odpocząć.- Aylo! Co ci przyszło do głowy? Dlaczego się nie upewniłaś, w którą stronę masz płynąć? - Jondalar beształ ją gniewnie.Uśmiechnęła się do niego, bo wiedziała, że w jego gniewie kryła się ulga po przeżytym strachu i niepokoju.- Po prostu starałam się ciebie wyprzedzić.Nie wiedziałam, że to koryto tak w kółko zakręci ani że prąd będzie tak silny.Zniosło mnie.Dlaczego ten prąd jest taki silny?Gniew Jondalara szybko się rozproszył.Czuł tylko ulgę, że jest bezpieczna.- Nie jestem pewien.To dziwne.Może jesteśmy blisko głównego ramienia albo grunt jest tutaj bardziej pochyły.- Wracajmy.Ta woda jest zimna i dojrzałam do słonecznej plaży - powiedziała Ayla.Dali się znosić prądowi i już nie ścigając się, popłynęli z powrotem.Prąd nie był tak silny jak w drugim korycie, ale ich popychał.Ayla odwróciła się na plecy i dała się znosić, obserwując zielone trzciny i czyste niebieskie sklepienie nad nimi.Słońce nadal stało na wschodzie nieba, lecz dość wysoko.- Pamiętasz, gdzie weszliśmy do wody, Aylo? Wszystko wygląda dokładnie tak samo.- Trzy wysokie sosny stały obok siebie nad brzegiem, środkowa była największa.Były tuż za zwisającymi wierzbami - odrzekła i odwróciła się, żeby znowu płynąć.- Tutaj jest dużo sosen wzdłuż brzegu.Może powinniśmy wyjść z wody? Może już je minęliśmy.- Nie sądzę.Jedna sosna miała taki zabawny, pogięty kształt.Jeszcze jej nie widziałam.Czekaj.tam z przodu.tam jest.Widzisz? - powiedziała i zaczęła płynąć w stronę brzegu.- Masz rację.Tędy weszliśmy.Trzciny są przygięte.Przedarli się przez trzciny do małego basenu, który teraz wydawał się ciepły.Wyszli na spłachetek kamienistego gruntu z uczuciem powrotu do domu.- Rozpalę ognisko i zrobię herbaty - powiedziała Ayla, rękami ocierając wodę z ciała.Zebrała włosy i je wyżęła, a potem poszła w kierunku koszy nośnych, zbierając po drodze kilka kawałków drewna.- Chcesz się ubrać? - spytał Jondalar, dorzucając więcej drewna.- Wolę najpierw trochę wyschnąć - odpowiedziała i zobaczyła, że konie pasły się na pobliskim stepie.Po Wilku nie było śladu.Poczuła ukłucie niepokoju, ale już niejeden raz Wilk pobiegł gdzieś sam i nie było go przez pół dnia.- Może rozłożysz płachtę na trawie na słońcu.Odpocznij, a ja zrobię herbatę.Kiedy Jondalar poszedł po wodę, Ayla rozpaliło ognisko.Starannie wybrała zioła z zapasów.Uznała, że herbata z lucerny będzie odpowiednia, ze względu na jej ogólnie pobudzające i odświeżające właściwości, z dodatkiem liści i kwiatów ogórecznika, które uczynią z tego zdrowotny napój, oraz z kwiatami goździka dla dodania słodyczy i delikatnego, ziołowego smaku.Dla Jondalara wzięła również kilka ciemnoczerwonych, męskich bazi olchy, które zebrała bardzo wczesną wiosną.Pamiętała swoje mieszane uczucia, jakie miała przy ich zbieraniu, kiedy myślała o obietnicy danej Ranecowi, podczas gdy marzyła, by złożyć ją Jondalarowi.Dodawała teraz bazie do jego kubka z uczuciem głębokiego szczęścia.Gdy napój był gotowy, zaniosła oba kubki na oświetloną słońcem trawiastą polankę, gdzie odpoczywał Jondalar.Część płachty leżała już w cieniu, ale Ayla była z tego zadowolona.Upał zdążył już wygnać chłód pozostały po kąpieli.Podała kubek i usiadła obok.Odpoczywali razem, popijali odświeżający napój i wiele nie rozmawiali, obserwując konie, które stały obok siebie, pyskiem do ogona, i wzajemnie odganiały sobie muchy.Kiedy wypili, Jondalar położył się na plecach i podłożył ręce pod głowę.Ayla była zadowolona, że się odprężył i nie popędzał od razu w dalszą drogę.Odstawiła swój kubek i wyciągnęła się koło niego, kładąc mu głowę we wgłębieniu ramienia i przekładając rękę przez jego pierś.Zamknęła oczy i wdychała jego zapach.Poczuła, że objął ją ręką i przesunął ją po jej biodrze w nieświadomej, delikatnej pieszczocie.Odwróciła głowę i pocałowała jego ciepłą skórę, a potem dmuchnęła mu delikatnie w kark.Poczuł lekki dreszcz i zamknął oczy.Pocałowała go znowu, uniosła się i delikatnymi pocałunkami pokryła jego ramiona i kark.Łaskotały niemal nie do wytrzymania, ale jednocześnie niesłychanie go podniecały; zmusił się jednak do leżenia bez ruchu.Całowała jego kark, szyję i policzki, czując zarost, który kłuł ją w wargi; uniosła się, aż sięgnęła jego warg i zaczęła je muskać delikatnymi, miękkimi dotknięciami.Odsunęła się i spojrzała na niego.Leżał z zamkniętymi oczyma i wyrazem oczekiwania na twarzy.Wreszcie otworzył oczy i zobaczył ją pochyloną nad sobą z uśmiechem zachwytu.Włosy miała nadal wilgotne, przerzucone na jedno ramię.Pragnął ją objąć, mocno przycisnąć do siebie, ale tylko się uśmiechnął.Pochyliła się i przesunęła językiem po jego wargach, tak lekko, że zaledwie to poczuł, ale wiatr, który ochłodził zwilżone miejsce, przeszył go niewiarygodnymi dreszczami.Wreszcie, kiedy uznał, że dłużej już nie może czekać, mocno go pocałowała.Poczuł jej język szukający wejścia, i rozchylił usta na jej przyjęcie.Wolno badała wewnętrzną stronę jego warg, język i podniebienie, smakując, dotykając, łaskocząc, a potem znowu zaczęła całować jego wargi ledwo wyczuwalnymi dotknięciami, aż nie mógł dłużej wytrzymać.Wyciągnął ręce, chwycił jej głowę i przyciągnął do siebie, żeby ją pocałować mocnym, solidnym, zadowalającym pocałunkiem.Kiedy ją puścił, uśmiechała się przekornie.Zmusiła go do reakcji i oboje o tym wiedzieli.Patrzył na nią, tak niesłychanie zadowoloną z siebie, i też czuł się uszczęśliwiony.Była w nastroju do zabawy i odkryć i zastanawiał się, jakie inne rozkosze jeszcze mu przygotowuje.Na samą myśl przeszył go dreszcz.To może okazać się bardzo interesujące.Uśmiechnął się i czekał, obserwując ją swymi ciemnoniebieskimi oczyma.Pochyliła się i znowu pocałowała go w usta, kark, ramiona, piersi.Potem zmieniła nagle taktykę, uklęknęła przy nim i pochyliła się nad nim w drugą stronę, sięgnęła w dół i ujęła jego powiększony organ.Kiedy wzięła tyle, ile mogła, do ust, poczuł wilgotne ciepło okrążające wrażliwy koniuszek jego męskości.Pociągnęła powoli i zdawało mu się, że to pociągnięcie wypływa z jakiegoś miejsca głęboko w nim i rozlewa się po całym ciele.Zamknął oczy i poddał się narastającemu podnieceniu, kiedy przesuwała ręce i gorące usta w górę i w dół jego długiego trzonu.Badawczo dotykała koniuszka językiem, wodziła wokół szybkimi dotknięciami, aż zaczął jej pragnąć z większą niecierpliwością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •