[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiałem jeszcze poczekać, bo była słaba i delikatna.Siedziałem pod młodą sosną i nasłuchiwałem pilnie.Byli jeszcze daleko, więc to albo trafił mnie jeden z tych podchodzących na własną rękę, albo jakiś zafajdany snajper, który siedząc na drzewie czeka, aż się podniosę, albo jakiś frajer z pełnymi strachu portkami strzelił na wiwat, trafiając mnie przypadkiem.I pomyśleć, że zebranie tej bandy kosztowało mnie tyle zachodu! Prawie trzy miesiące d'Orcada łowił i namawiał - nie za darmo, ma się rozumieć - potencjalnych klientów: a to jeden był w Ku-Klux-Klanie i zżerała go południowa gorączka przodków, a to jakiś najemnik mający milion, a polujący na pięć, czy synalek miliardera nudzący się jak stado wściekłych mopsów.A prócz tego wielu zastrachanych, a cudem jakimś wzbogaconych urzędników, dostawców, sklepikarzy i przedsiębiorców, którzy bardzo się bali, ale jeszcze bardziej chcieli mieć co opowiadać przy kuflu piwa.Opowiadanie za milion, to jest coś!Do diabła z nimi, bandą impotentów, chcących zaimponować swoim domowym Mesalinom.Wstałem.Nagle przestało mnie obchodzić, czy snajper czeka na mnie, czy nie.Jeżeli czeka, to niech się to wreszcie skończy.On dostanie pięć melonów, ja czterdzieści pięć i będziemy kwita.Ruszyłem przed siebie.Nic się nie stało.Przede mną majaczył nowy las, gdy tam się dostanę, to będą mieli trochę roboty, zanim mnie znajdą.Tak myślałem, nim dotarłem do niego, potem sytuacja odmieniła się.Przedzierając się przez zarośla nie usłyszałem od razu głosów z przodu, bo się ich tam nie spodziewałem, a gdy przystanąłem, zrozumiałem, że jestem otoczony!Głosy Myśliwych słychać było ze wszystkich stron.Nie strzelali, jak przedtem na wiwat, zbliżali się tylko nieubłaganie i teraz prawie cicho.Podchodzili nierównomiernie, spychając mnie we wschodni kraniec lasu.Czułem, że nie powinienem dać się tam zapędzić, ale zwierzę, co siedziało we mnie, nie chciało wyjść na strzał!Przestało mi się to podobać, ich nieustępliwość przywodziła na myśl działanie celowe, wręcz spisek.Ta niezdarna banda stała się nagle solidarna i działa według z góry ustalonego planu.Tego było mi dość.Zacząłem się bać naprawdę, już nie o pieniądze, ale o siebie.Coś mi świtało, co mogą ze mną zrobić, ale w sposób desperacki i straceńczy odsuwałem od siebie tę możliwość.Zacząłem się jednak zastanawiać, czy mogą osiągnąć swój cel?Wreszcie stało się jasne, dokąd mnie gnali.Przede mną pojaśniało i drzewa rozstąpiły się.Polana.Wszedłem na nią chwiejnie, byłem kompletnie wyczerpany.Już wiedziałem, co ma nastąpić - stanę przed pięć-dziesięcioosobowym plutonem egzekucyjnym! Przegrałem.Moje domysły były trafne.Z lasu wychodzili Myśliwi, spokojni, że zwierzyna już im nie umknie.Ani zwrot kosztów za ganianie za mną po chaszczach.Wszyscy byli w maskach na twarzach, a na środku leśnej polanki - takiej jasnej, pachnącej i z mrugającym wodnym oczkiem - stał pal i stos.A więc jeszcze i to? Chcą mnie usmażyć, mnie nieśmiertelnego?! Przypomniałem sobie nagle mit o Heraklesie - on był również nieśmiertelny i zgorzał na stosie! Tak, ale ci potomkowie Nessosa i Dejaniry nie przewidzieli wszystkiego.Myśliwi zatrzymali się na krawędzi lasu.Po kolei, zgodnie z ruchem wskazówek zegara i poczynając od Starszego Łowczego, poczęli zdejmować maski i odsłaniać twarze.Patrzyłem na to dość spokojnie do momentu, gdy spod jednej z nich wychynęło oblicze d'Orcady! A więc i on włożył w ten zbożny interes zarobiony na mnie milion.Tylko czemu? Przecież on, właśnie on, nie mógł mieć żadnego celu w unicestwieniu mnie.Zresztą, pal go diabli, co mnie to teraz może obchodzić.Ale nie, chcę wiedzieć.Skinąłem na kauzyperdę.Oglądając się na innych, podszedł drobnym kroczkiem.Może spodziewał się, że będę go prosił o wstawiennictwo, bo był bardzo zatroskany.- Dlaczego? - zapytałem krótko.Zadreptał w miejscu, a brzuch podskakiwał mu obleśnie.- Nie wie pan o tym, mister Immortal, ale rząd podjął kilka dni temu decyzję o zakazie sprzedaży pozaukładowych pojazdów kosmicznych osobom prywatnym.A więc ja panu przestaję być potrzebny.- To jeszcze nie powód, żeby.- Nie, nie powód - zgodził się skapliwie.- Ale teraz mogę już panu powiedzieć, że prywatnie, jak przedstawiciel gatunku ludzkiego nienawidzę pana, boję się, brzydzę i uważam, że taki nieczłowiek jak pan nie powinien żyć! Jest pan zagrożeniem dla całej ludzkości!- Ach, więc wy tak, z miłości do ludzi, do człowieka, prywatnie i zupełnie darmo chcecie wspomóc rząd i wybawić ziemię od potwora.Czy tak?- Właśnie tak - potwierdził adwokat.Na znak pogardy i lekceważenia ten dobry obywatel i przedstawiciel gatunku ludzkiego splunął mi pod nogi i odszedł- Klucz - powiedział Starszy ŁowczyI wyciągnął rękę jakbym był małym pieskiem i miał mu przynieść go w zębach jak gazetę poranną lub kapcie- Nie mam - powiedziałem zgodnie / prawdąSkądś z tvłu padł strzał i rozszarpał mi lewe ucho Strzelający musiał klęczeć bo kula poszła górą ponad głową stojących za mną, i przepadła w lesieAaa i ' - ryknąłem i padłem na ziemię chwytając się za okaleczoną głowę.- Wstawaj! Gdzie klucz!- Ukryty - wystękałem gramoląc się na nogiKoleiny strzał strzaskał mi kolano wrzasnąłem nieludzko z bólu i padłem Dwóch sąsiadów Łowczego podeszło do mnie Dźwignęli mnie pod pachy i pociągnęli do słupa Przypięli mnie rzemieniami i odeszli.- Gdzie? - spytał znowu łowczy osobiście biorąc mnie na celJak mi się, zdawało mierzył w genitalia Powiedziałem gdzie ukryłem klucz Na twarzy tamtego odbił się wyraźny zawód Opuścił bron i dał znak do podpalenia stosu.- No strzelaj skurwysynu! - wrzasnąłem nagle odważnie bo zupełnie przestałem odczuwać boiUjawniła się jeszcze jedna cecha mojego nowego organizmu- Strzelaj! - powtórzyłem bo chciałem mieć pewność ze jak najwięcej moich cząstek rozsieją te zbiry wokoło.Łowczy dał znak Na ten sygnał myśliwi biegiem skupili się wokół swego wodza i utworzyli trójszereg Kilkunastu pierwszych padło na ziemię, następni klęczeli a ostatni stali.- Ognia! - zakomenderował ŁowczyJa nie umrę cały - pomyślałem jeszcze - Powstanę z resztek a wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Caine Rachel Czas Wygnania 02 Nieznana
- Philip K. Dick Czas poza czasem (2)
- Philip K. Dick Czas poza czasem
- Grisham John Czas zabijania
- Andrzej Sapkowski Czas Pogardy
- Czas pogardy
- Hunter Madeline Rothwell 01 Sztuka uwodzenia
- Jon Trace Tom Shaman 01 Spisek Wenecki
- Przemilczane Zbrodnie
- Wieczor panienski Izabela Pietrzyk
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ps3forme.xlx.pl