[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwne, że nie zdjął butów! Z wyrazną niechęcią spojrzał naotwierające się drzwi, ale zerwał się na nogi, gdy ujrzał, że wchodzi Castleford.Castleford rozsiadł się w fotelu opróżnionym przez Goodale'a, pozwalając, by łysiejący radca stanąłprzed nim w postawie godnej sztubaka.- Proszę powiedzieć Summerhaysowi o tym młynie.- Milord sprzedał go panu Skeffleyowi w pazdzierniku 1816 roku.- On już o tym wie.Proszę mu powiedzieć, jak go nabyłem.Goodale odchrząknął i wyrecytował:- Młyn stał się własnością milorda jako spłata karcianego długu pewnego dżentelmena w wysokościsiedmiu tysięcy funtów.Prowa- dziłem ze wspomnianym dżentelmenem przewlekłe negocjacje, gdyz jego zdaniem posiadłość ta byławarta więcej i, jak mi się zdaje, miał nadzieję, że mu się tę różnicę jakoś wyrówna.Nie muszę chybamówić, że milord w tych pertraktacjach nie brał udziału.- Właśnie dlatego o niczym nie miałem pojęcia - wyjaśnił Castleford.- Milord jedynie podpisał dokumenty, które mu przedłożyłem wraz z innymi przyniesionymi przezemnie tego samego dnia.- To był piątek - mruknął znaczącym tonem Castleford.-Goodale jest tu znany jako Panna Wtorkówna.Goodale spurpurowiał.- Wybaczy pan, milordzie, ale muszę się jeszcze spotkać z adwokatami, a oni sobie też cenią swójczas.- Chciałem tylko dać do zrozumienia, że gdybyś mi przyniósł te dokumenty we wtorek, to bympamiętał, że je podpisywałem - wyjaśnił książę, najwyrazniej ze względu na Sebastiana.- Kiedy został nabyty ten młyn? - spytał Sebastian prawnika.- Trochę wcześniej tego samego roku.W maju 1816.A więc po wojnie.- Goodale, możesz już odejść - oznajmił Castleford.Radca prawny wyszedł.- Przepraszam cię, że naciskałem na ciebie mocniej, niż trzeba było - powiedział Sebastian.- Przyjmuję przeprosiny.Nie wyzwę cię na pojedynek i nie zabiję.- Długo musiał szukać tych dokumentów?- Bynajmniej.Przyniósł mi je już wieczorem w dniu twojej ostatniej wizyty.Nie zawiadomiłem cię otym aż do dziś, bo miałem ostatnie wtorki bardzo zajęte.- Oczywiście.Ale wtorki mają sporo innych godzin.Czy mi powiesz, kto spłacał swój dług tymmłynem? To ważne.Castleford zerknął ku karafce z brandy, ale najwyrazniej był teraz w lepszym humorze. - Tak się składa, że w te wtorki musiałem załatwić wiele innych spraw, ale nie podoba mi się, że ktośpragnął zatuszować własne przestępstwa, posługując się moim nazwiskiem.Bez wątpieniaprzypuszczał, że gdy podejrzenie padnie na mnie, śledztwu ukręci się łeb.Czasem całkiem miło jestbyć księciem, ale podobna nielojalność to, żeby tak rzec, ciągnięcie bezprawnych korzyści z cudzegotytułu, skoro się tym księciem nie jest.- Castleford stłumił ziewnięcie.- Proszę cię, usiądz.Przypominasz mi mojego starego preceptora.On też lubił tak się kręcić po pokoju.Sebastian usiadł.- Podaj mi to nazwisko.- Szczerze cię nie lubią w Komisji Zbrojeniowej, wiesz o tym? Używają najgorszych wyrazów,mówiąc o tobie.Oakes cię obgaduje, a Mulgrave ani trochę ci nie ufa.- Czy spędziłeś ostatnie dwa wtorki na pogawędkach z wyższymi oficerami Komisji?- Pletli coś bez sensu i pomyślałem sobie, że mogliby wyrazić się jaśniej.Stwierdziłem, że lubię, jakwe wtorki wszystko ma sens.- Bo jesteś wtedy trzezwy.- Stąd właśnie nuda.- Castleford pochylił się ku przodowi, z rękami wspartymi na poręczach fotela, ispojrzał na Sebastiana całkiem trzezwo.- No właśnie.Zdaje mi się, choć nie przypominam sobie tegoz całą dokładnością - że otrzymałem ten młyn jako spłatę długu karcianego od Percivala Kenningtona.- Od Kenningtona?- Dziwne, co? Kto by pomyślał, że on się wezmie do handlu.A sądząc z tego, co wie Goodale, nie wpojedynkę.Jego przyjaciel Symes-Wilvert też w tym brał udział.%7łe też dwaj porządni synowiebaronów musieli się schylać, całkiem dosłownie, nad młyńskim kamieniem, żeby wytwarzać proch!Widocznie mieli jakiś ważny powód po temu.Sebastian był tak zaskoczony, jak się tego spodziewał Castleford.Nigdy by się nie domyślił, żePettigrew i Eversham byli znanymi mu osobiście ludzmi.Cóż oni sobie myśleli, do diaska? Zyski niebyły warte ryzyka.A życie ze świadomością, że to oni spowodowali śmierć niewinnych ludzi.O Boże, on chciał prowadzić to śledztwo dla Morgana, by brat mógł wymierzyćsprawiedliwość sprawcom, a tymczasem chodziło o jego najbliższych przyjaciół.- Sądzę, Summerhays, że chciałeś być aniołem zemsty, a okazało się, że przypadła ci rola diabła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •