[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyłączając silnika wysiadł i otworzył drugie drzwi.Dziewczyna podbiegła, taszcząc bagaże.- Szybko! -- Cisnęła w jego stronę walizki.- Nie słyszysz, że jadą za nami?- Słyszę - odparł uspokajająco.- Ale myślę, że mamy czas.Rzeczywiście, mieli.Z tyłu rozległo się wycie silnika na niskim biegu, gwałtownie cichnące przed zakrętem.Kiedy dżip się pojawił, było wi­dać, że coś niesporo mu szło skręcanie.Czerda gorączkowo kręcił kierownicą, lecz przednie koła miały własne zdanie w kwestii manew­rowania.Ze sporym zainteresowaniem Bowman obserwował rozwój wypadków; dżip pojechał dalej prosto, rozwalił barierkę, po czym §ciął młode drzewko i z miłym dla ucha łoskotem wylądował w polu.- No, no - mruknął z naganą Bowman.- Widziałaś, do czego pro­wadzi brawura za kierownicą?Nie czekając na odpowiedź, przeszedł przez drogę i wyjrzał.Samo­chód leżał na boku, a koła jeszcze się kręciły.Trzej pasażerowie, któ­rzy w czasie lotu wypadli z pojazdu, leżeli jak kłody jeden na drugim pięć metrów dalej.Powoli zaczęli się rozplątywać i niezdarnie podnosić na nogi.Z oczywistych względów nie było wśród nich Ferenca.Bowman zauważył, że Cecile stoi obok i ogląda skutki wypadku.- To twoja sprawka - stwierdziła oskarżycielsko - ty im zepsułeś dżipa.- Drobiazg - przyznał skromnie.- Tylko spuściłem trochę powie­trza z opon.- Przecież.mogli się zabić! Samochód mógł ich zmiażdżyć!- Marzenia niestety nie zawsze się spełniają, a szkoda - powiedział smutno Bowman i dziewczynie mowę odebrało.- Nie wyglądasz na idiotkę i nie mówisz jak idiotka, więc nie psuj efektu zachowując się jak głupia gęś.Jeśli sądzisz, że nasi przyjaciele mieli zamiar jedynie pood­dychać nocnym prowansalskim powietrzem, to dlaczego nie zejdziesz i nie spytasz, jak się czują?Bez słowa odwróciła się na pięcie i wróciła do samochodu.Bowman poszedł za nią i ruszyli w ponurym milczeniu.Po mniej więcej minucie skręcił na prawo i zatrzymał się na niewielkim parkingu.Zgasił światła, wyłączył silnik i zaciągnął ręczny hamulec.Opodal wznosiła się wa­pienna §ciana, pocięta rozmaitej wielkości otworami, prowadzącymi w głąb mrocznego labiryntu, wykutego przez ludzi.- Nie masz chyba zamiaru się tu zatrzymywać? - zdziwiła się Cecile.- Właśnie to zrobiłem.- Przecież zaraz nas tu znajdą! - jęknęła z rozpaczą.- Lada minuta będą tędy przejeżdżać.- Jeśli są zdolni do myślenia po tym małym kołowrotku, to będą pewni, że jesteśmy już w połowie drogi do Av·inionu.Poza tym sądzę, że sporo czasu minie, zanim odzyskają dotychczasowy entuzjazm do jazdy nocą.Wysiedli i przyjrzeli się wejściom do jaskiń.Niepokój - nie, to nie było wła§ciwe określenie dla panującej tu atmosfery.Wiało dosłownie grozą.Bovvman teraz już wiedział, co miał na myśli policjant dziś wie­czorem w hotelu.Co więcej, podzielał jego uczucia.Był przekonany, że nie tylko urodzeni i wychowani w okolicy mogli mieć fobię na punkcie jaskiń.Nikt zdrowy na umyśle nie wszedłby tam dobrowolnie po zapa­dnięciu zmroku.Bowman uważał siebie za osobnika w pełni władz umy­słowych i nie miał najmniejszej ochoty wchodzić do środka.Musiał jednak to zrobić.Wziął latarkę i polecił Cecile: - Poczekaj tu na mnie!- Ani mi się śni! - oznajmiła dziwnie stanowczo.- Za nic w świecie nie zostanę tu sama!- Wewnątrz prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej.- Nic mnie to nie obchodzi.- Cóż, to wolny kraj.Weszli przez największy otwór, który znajdował się z lewej strony.Swobodnie dałoby się przez niego przesunąć dwupiętrowy dom, i to razem z piwnicami.Światło latarki prześlizgnęło się po ścianach po­krytych graffiti, będących dziełem wielu pokoleń.Bowman wybrał przejście prowadzące w prawo, do jaskini jeszcze większej niż ta, z któ­rej wyszli.Zauważył, że Cecile potyka się co krok, choć teren nie jest zbyt wyboisty, a na nogach ma sandałki na płaskim obcasie.Dowodziło to, że z jej wzrokiem nie wszystko jest w porządku.Być może właśnie dlatego zgodziła się mu towarzyszyć.Następna jaskinia także nie kryła nic ciekawego.Bowman ocenił, że jej wysokość mogły osiągnąć jedynie nietoperze, a skoro nie była do­stępna dla niego, to i dla Cyganów.Skierował się ku wejściu do kolej­nej jaskini.- Upiorne miejsce - szepnęła nagle Cecile.- Masz rację, nie jest pociągające.W milczeniu przeszli kilka kroków.- Panie Bowman.- Przecież przeszliśmy na ty.Już ci mówiłem, Neil.- Mogę cię wziąć za rękę?Nie sądził, że w dzisiejszych czasach dziewczyny jeszcze pytają o ta­kie drobiazgi.- Proszę bardzo.Nie tylko tobie jest potrzebne moralne wsparcie.- To nie to.Nie boję się.Naprawdę.Tylko tak machasz latarką na wszystkie strony, że nie widzę podłogi i co chwila się potykam.- Aha.Rzeczywiście, gdy złapała go za ramię, przestała się potykać, drżała jedynie jak w ostrym ataku malarii.- Czego my właściwie szukamy? - Do licha, doskonale wiesz, czego.- Może.może go ukryli, prawda?- Może, ale nie pochowali, chyba że mieli ze sobą dynamit.Nato­miast mogli go zagrzebać pod kamieniami, których tu sporo, i to było­by najłatwiejsze, zwłaszcza że nie mieli zbyt wiele czasu.- Minęliśmy wiele różnych stert i żadna cię nie zainteresowała.- Kiedy zobaczymy świeżo usypaną, zorientujesz się w różnicy ­stwierdził Bowman.- Dlaczego tu weszłaś, Cecile? Powiedziałaś pra­wdę mówiąc, że się nie boisz.Ty po prostu jesteś śmiertelnie prze­rażona.- Wolę być śmiertelnie przerażona tutaj, razem z tobą, niż sama na zewnątrz.Niewiele brakowało, by zaczęła szczękać zębami.- Całkiem rozsądny punkt widzenia - zgodził się jej towarzysz.Przeszli do kolejnej jaskini, gdzie Bowman po kilku sekundach nie­spodziewanie się zatrzymał.- Co się stało? - szepnęła Cecile.- Nie wiem.a właściwie wiem - po raz pierwszy także Bowma­nem wstrząsnął dreszcz.- Ty także? - zapytała.- Ja także.Ale nie o to chodzi.Właśnie poczułem powiew śmierci.- Błagam!- To jest właśnie to miejsce! Jeśli ma się moje lata i doświadczenie, wyczuwa się takie rzeczy.- Śmierć? - teraz jej głos także drżał.- Nie można wyczuć śmierci.- Ja mogę - odparł poważnie i zgasił latarkę.- Zapal ją! - w głosie dziewczyny zabrzmiała histeria.- Na litość boską włącz latarkę! Proszę!Puścił jej rękę, objął ją i mocno przytulił do siebie.Pomyślał, że przy odrobinie szczęścia uda im się zsynchronizować drżenie, co może nie zapewni im pierwszego miejsca w telewizyjnym konkursie tańca, ale pomoże się opanować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •